Codzień towarzyszy mi uczucie otępienia.
Myślałam, że może nie wysypiam się, że za dużo się martwię dlatego nie potrafię się skupić...
Ale nie...
Chyba jestem chora....
Nie wiem czy to nie stadium depresji.
Czuje się wypalona...
Nierozumiana ani nie rozumiem co kto do do mnie mówi. Czuje jakby słowa ktore ktoś do mnie wypowiada odbijały się od bariery dźwiękochłonnej. Niby słucham a nic z tego nie rozumiem. Patrze na kogoś gdy do mnie mówi a nie umiem się skupić.
Nic mnie nie cieszy. Wyjazd do koleżanki bo zaraz sobie myślę o czym ja mam jej opowiadać skoro nic w moim życiu nic się nie dzieje.
Nie cieszą mnie zakupy bo zaraz gryzie mnie sumienie czy napewno jest mi to potrzebne i że znów wydałam pieniądze.
Nie cieszy mnie wyjście na miasto do znajomych bo po godzinie męczy mnie już to towarzystwo.
Czy mnie coś w ogóle jeszcze cieszy ?
Czy ja się nadaję do czegokolwiek jak nie do jebania w polu za 1000 euro.
Mam wrażenie że straciłam zdolność logicznego myślenia. Nie umiem obliczyć prostych rachunków, mam problem z wysławianiem się... Gdy chcę coś powiedzieć to mówię cós o czym w ogole nie myślałam.
Nie rozumiem co czytam. Kiedyś czytanie książek sprawiało mi ogromną przyjemność. A dziś nie pamiętam co czytqłam dwa zdania wcześniej.
Nie cieszy mnie seks. Nie mam w ogole do tego checi. Moj facet przy mnie beka i pierdzi wiec jak mam ma niego patrzec jak na obiekt pożądania. Nawet mi się go nie chce całować bo nie potrafi umyć zębów. Nie goli się.a duży brzuch odznacza się. Przestał o siebie w ogole dbac. Nie mam przez to ochoty na zbliżenie bo mnie to zniechęca.
Brakuje mi seksu gdzie okazywał mi czułość, gdzie mnie całował o dotykał... Pewnie też mnie już nie pożąda. Bo jak można kogoś porządać z kim się mieszka na codzień. Nie umiem w ogole rozmawiac z tym człowiekiem. Niby jesteśmy razem ale osobno. Wstaje rano i odpala komputer i tak aż do 23.
Nie chce zeby tak wygladalo moje źycie.
On mnie ciagle krytykuje.