photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 22 LUTEGO 2013

Aniele Mój cz. 3

,,Aniele Mój"

część 3

 

... Stałam przez dłuższą chwile nim doszłam do siebie. Odwróciłam się i wyszłam na korytarz. 

Akurat przechodziła ta siostra, która wczoraj zażartowała ze mnie. 

-Przepraszam - słowa ledwo przeszły mi przez gardło

-Gdzie jest ten chłopak, który leżał na tej sali -wskazałam na pusty pokój. 

-Ten przystojniaczek? -uśmiechnęła się 

-W nocy nie było z nim najlepiej, przewieźli go na intensywną terapie-odpowiedziała. 

-Dziękuje -szepnęłam i pobiegłam w stronę drzwi

-Ale tam nie wolno wchodzić! -Usłyszałam za sobą tylko głos pielęgniarki. Na sale, w której leżał Michał wpadłam jak strzała. Kiedy zobaczyłam go podpiętego pod te wszystkie maszyny 

serce mi zamarło.

-Michał, mój Boże -szepnęłam zakrywając trzęsącą dłonią usta. Podeszłam bliżej i jak zwykle usiadłam na łóżku. Pogładziłam jego białą jak kreda twarz, a na policzki spłynęły mi łzy. 

-Obudź się proszę cię, tak jak kiedyś -wyszeptałam, jednak on dalej spał spokojnym snem. -Weronika -usłyszałam głos matki Michała, wstałam ocierając łzy.

-Proszę mi powiedzieć, co się stało? -zapytałam natychmiast. Wyszliśmy na korytarz, gdzie siedziała Iza i jej ojciec. 

-W nocy dostał wysokiej gorączki, natychmiast przewieziono go tutaj, lekarze nie wiedzą, 

co mu jest. Tego dnia, cały czas siedziałam na korytarzu, nie pozwolono mi przebywać na sali. Jednak, kiedy musiałam wracać do domu wślizgnęłam się do pokoju, aby się pożegnać. 

Usiadłam na łóżku i wzięłam go za rękę

-Kocham Cię -usłyszałam jak szepnął cicho a jego oczy otworzyły się na chwile. 

Popłakałam się patrząc na niego, znów pogładziłam jego twarz a on przytulił się do mojej dłoni. Pocałowałam go w usta i szepnęłam 

-Ja też Cię Kocham, zawsze będę Cię kochać.

Jego oczy zamknęły się i zasnął. Nie chciałam jeszcze iść, ale mama męczyła mnie ciągłymi sygnałami na komórkę. Do końca życia będę pamiętała następny dzień, była sobota, więc jak tylko wstałam miałam iść do szpitala. Umyłam się, ubrałam, zjadłam śniadanie i kiedy miałam już wychodzić zadzwonił telefon. Zdjęłam buty wracając do salonu i podniosłam słuchawkę 

-Słucham? Mruknęłam niecierpliwie patrząc na zegarek. 

-Weronika? tu mówi Izka -jąkała się, głos jej drżał -płakała. 

-Boże Izka, co się stało? -przestraszyła mnie nie na żarty. 

-Pośpiesz się -mruknęła i usłyszałam w słuchawce tylko pare sygnałów. Pobiegłam czym prędzej na autobus. Po dwudziestu minutach byłam na miejscu. Wpadłam na intensywną terapie, nie zważając na nic. Na korytarzu w morzu łez toneła Izka z rodzicami, kiedy tylko mnie zobaczyli podeszli bliżej. Zanim cokolwiek powiedzieli usiedliśmy na ławce.

-Stan Michała pogorszył się -zaczęła matka

-On...ma teraz operacje, lekarz powiedział, że jak skończą dadzą nam znać...

-Nie płakała, ale jej glos był taki smutny, pełen bólu i cierpienia. Siedzieliśmy tak prawie cztery godziny, kiedy w korytarzu pojawił się ordynator, przeczuwałam najgorsze. 

Wszyscy wstaliśmy na równe nogi. 

-Było naprawde ciężko. Przykro mi, ale państwa syn nie przeżył -powiedział poważnym głosem, 

tak jak by wcale nie przejął się tym, co się stało. Miałam ochote rzucić się na niego i wydrapać mu oczy za to, co powiedział, za ten jego spokój na twarzy! 

Nie wierzyłam, nie chciałam wierzyć. On miał już nigdy mnie nie pocałować, nie zabrać na spacer. Serce pękło mi tak nagle, przed oczami miałam wczorajszy pocałunek, ten ostatni a potem pojawił się ten pierwszy, na parkowej ławce. Trzęsłam się, chciałam krzyczeć

-Jak pan mógł, jak mogliście do tego dopuścić!!! 

-Płakałam krzycząc na ordynatora, który stał przede mną jak kamień, niewzruszony... 

Pare dni później odbył się pogrzeb, z opuchniętymi oczami, ubrana na czarno niczym wdowa poszłam do kościoła. Była tam najbliższa rodzina i kilku znajomych, którzy odwiedzali go czasami w szpitalu. Usiadłam za nimi nie chcąc pchać się między rodzine Michała. Jednak jego matka dostrzegła mnie i poprosiła bym usiadła z nimi. Kiedy szłam do pierwszej ławki zobaczyłam, że trumna jest otwarta, więc wolnym, chwiejnym krokiem podeszłam do niej. Patrzyłam na Michała, jego blada twarz pogrążona jak kiedyś w błogim śnie. Znów miałam przed oczami pierwszy dzień, gdy go poznałam, spał...tak jak dziś. Poczułam jak po policzkach płyną mi łzy. 

Odwróciłam się w strone zebranych spojrzałam na nich i na Michała -nawet dziś, kiedy byłam na jego pogrzebie nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Usiadłam w ławce, tuż przy Izie i wspólnie próbowałyśmy się pocieszyć. Podczas mszy ksiądz poprosił mnie bym przeszła na ambone, matka Michała już dzień po jego śmierci poprosiła mnie bym powiedziała pare słów na pożegnanie. 

Choć nauczyłam się na pamięć swojej mowy, ale kiedy patrzyłam na tą otwartą trumne nie potrafiłam powiedzieć tego, co pisałam przez cały wieczór

-Zapewne zastanawiacie się, kim był dla mnie Michał -głos drżał mi z tremy i z żalu

-Niektórzy powiedzieliby, że moim chłopcem, a ja powiedziałabym kimś więcej, był moim przyjacielem. Choć poznaliśmy się w dziwnych okolicznościach, to bardzo się polubiliśmy. 

Kiedy byłam z nim, czas przestawał się liczyć. Ktoś mi powiedział, że Michał był samotny do chwili nim ja się pojawiłam...

-Jezu, co mówiłam, bredziłam. Serce biło mi coraz mocniej i czułam, że zaraz zemdleje. 

Zaczęłam jeszcze raz 

-Nigdy wcześniej nie musiałam mówić o swoich uczuciach, smutkach.  C.D.N...