magdalenen bucht fjord. svalbard. kraina białych niedźwiedzi latem.
i pomyśleć, że ja tam byłam. i robiłam to zdjęcie.
tęskni mi się. pamiętam statek, każdy jego lokal i pomieszczenie. pamiętam tych ludzi. wszystkich... mimo zróżnicowania ras wszyscy jakoś się dogadywali. patricia (niemka), siergiy (ukrainiec) i reszta. czasem śni mi się, że tam jestem. znów zarywam kolejną noc i wychodzę na pusty pokład. staję na dziobie statku, patrzę w tą ciemność, a w rozpuszczonych włosach plącze się wiatr. zamykam oczy i słucham szumu fal. pamiętam jak jednego dnia nie mogłam spać z powodu strasznego sztormu. wyszłam na hol. wszędzie pustki. znalazłam się w bibliotece. i do czwartej nad ranem układałam domki z kart i domino. pamiętam też, że nie dałam ułożyć nawet dwupiętrowego, bo statek tak się kołysał, że ledwo można było ujść. o 2:00 wyładowywali towar z najdłużej czynnego baru - Delphin Lounge. pamiętam to zdziwienie na twarzy Siergiy'eja (kelner w tamtejszym barze), kiedy zobaczył mnie samą o tak późnej porze w czasie cyklonu układającą domino i karty. i uśmiech... eh. uśmiech zapamiętam do końca życia ;) MS Delphin. kiedyś postanowiłam sobie, że jeszcze tam wrócę.
dobranoc. ;)