Roza i jej zrebol ! ^^
z wczorajszej sesji na pastwisku ;))
*.*
Przepraszam Was, ze nie pisałam ale nie miałam
dostępu do kompa.
Wczoraj
stajnia xD
Najlepszy mój dzień ze wszystkich
tam spędzonych! ^^
Dziękuję ;**
A i dzięki za
komenty o.O ;*
*.*
Amy upadła na kolana na trawę i zaczęła gorączkowo szukac oznak życia klaczy.Uff. Poczuła wielką ulgę, ponieważ Melodia oddychała, choc ciężko, i miała otwarte oczy.
- Szybko! - zawołała, widząc, ze pozostali już nachodzą.
Pogłaskała cepłą, wilgotną szyję Melodii.
- Już dobrze, kochana. Już dobrze - wyszeptała, choc serce łomotało jej na widok ułamanego drewna wystającego z boku klaczy. Tak bardzo pragnęła wierzyc we własne słowa.
Melodia uniosła łeb i zaczeła poruszac nogami.
- Leż spokojnie, kochana - powiedziała Amy. Bała się panicznie, ze klacz będzie próbowała wstac, zrobi się jeszcze większą krzywdę. Ale Melodia wystraszyła się dźwięku zbliżających się szybko kroków i podniosła się chwiejnie, poruszając przy tym nerwowo. Amy chwiciła pospiesznie za lonże, gdy dobiegli do nich pozostali.
- O mój Boże! - zawołaj Ray Philips. - Spójrzcie na nią! Popatrzcie na jej bok! - zrobił krok w kierunku klaczy, ale Treg przytrzymał go za ramię.
- Bardzo proszę, lepiej, jeśli pan nie będzie się zbliżał - powiedział szybko.
- Zbyt wiele osób dookoła może wywołac u niej panikę - wyjaśnił Scott, otwierając torbę ze sprzętemweterynaryjnym i wyjmując parę gumowych rękawiczek. - Przytrzymaj ją Amy - polecił cicho. - Dam jej coś na uspokojenie, a wtedy będziemy mogli dokładnie obejrzec co się stało.
Amy kiwneła głową, a Scott napełnił strzykawkę zawoartością buteleczki i spojżał przez ramię.
- Będzie mi potrzeba gorąca woda.
- Przyniosę zaproponował natychmiast Ben.
- Czy to jest poważna rana ? - zapytała Lou. Jej głos zadrżał, ze zaraz się rozpłacze.
- Jeszcze nie wiem - odrzekł Scott i zaczał podawac zastrzyk. Rozejrzał się. - Treg, mógłbyś pomóc Amy i przytrzymac Melodię ? To tylko środek uspakajający, ale ona w dalszym ciągu stoi niepewnie i mogłaby znowu upaśc. Treg szybko znalazł się obok Amy, tuż przy łbie Melodii. Ich spojrzenia spotkały się na chwilę.
- Będzie dobrze - szepnął do niej.
Amy przygryzła dolną wargę, próbując powstrzymac łzy. Nie może teraz płakac, musi byc silna, dla dobra Melodii. Pogłaskała drżącą szyję klaczy i z trudem przełknęła ślinę.
Lek zaczał działac i Melodia zwiesiła nisko łeb. Jej wzrok stał się szklisty, a powieki opadły. Po chwili zachwiała się i nagle upadła na kolana,
uderzając zadem o trawnik. Scott obrócił ją na zdrowy bok i uklęknął, by zbadac
ranę. Po napietej skórze brzucha, z miejsca, w którym drewno wbiło się w ciało,
ciekły wąskie strużki krwi.
No
następny fragment napisze Wam jak wróce!
A tym czasem
Cya 