Jestem chyba gdzieś na pograniczu. Między euforią a przepaścią.
W końcu wyzwoliłam się od tego cholernego kijka przy mojej nodze, i mam przy sobie najlepszego misia na świecie.
Zmierzę się z samym sobą by przekreślić to, czym się stałem,
oczyścić siebie i zapomnieć o tym, co zrobiłem.
Przez to zaczynam od nowa, i nieważne, jak wiele bólu może to przynieść.
Dziś to się kończy.
Wybaczam.