Jakiś czas temu pojechałem do swojego mieszkania w bloku, żeby przeprowadzić nieduży remont i wysprzątać go przed wynajęciem kolejnym lokatorom. Mieszkałem w nim kilka lat po ślubie, odkrywając uroki życia na własną rękę, tutaj też urodziło się moje dziecko. Nie czuję się jednak w ogóle związany z tym miejscem.
Dwa dni zajęło mi porządkowanie, mycie podłóg i okien, dokręcanie szafek, zamalowywanie plam na ścianach... Na koniec zaplanowałem trzepanie dywanu. O ile sama czynność jest raczej męcząca, o tyle dywan, którym musiałem się zając przywodził mi na myśl wiele wspomnień. Widziałem go na starych fotografiach w domu dziadków. Wiem, że był na długo przed moim pojawieniem się na świecie. Pamiętam jak bawiłem się na nim w swoim rodzinnym domu.
Kiedy zawisł na trzepaku koło śmietnika, zdjąłem bluzę i zacząłem trzepać. Gęsty kurz wzbił się od pierwszego uderzenia aż zaniosłem się kaszlem. Zniesmaczony pomyślałem, że muszę wdychać brud pozostawiony przez obce osoby. Nie miałem niestety innego wyjścia.
Kilka chwil później rytmicznie uderzając trzepaczką byłem skoncentrowany na pracy. Z bliska, zacząłem dostrzegać na nim pewne szczegóły. Najpierw zobaczyłem niewielką, prawie niewidoczną szkarłatną plamę. Uśmiechnąłem się pod nosem, gdyż był to ślad po soku malinowym, który robiłem kilka lat temu. W innym miejscu - bladozielony dowód rozchlapanej dziecięcej farby plakatowej. Tuż obok znajdowała się pozostałość po wtartej we włosie plastelinie, którą bawiła się moja córka. Dziwne uczucie, ale nawet poczułem zapachy tych dywanowych znalezisk. Przypomniał mi się zapach pierwszych dni w nowym mieszkaniu!
W tym momencie zupełnie przestałem zauważać rzeczywistość i odpłynąłem w fantastycznych wizjach... Kolejne uderzenia w dywan odkrywały w pamięci zapachy charakterystyczne dla mojego domu rodzinnego. Wspomnienia stawały się coraz bardziej wyraźne. Drobinki kurzu, od lat czekające na uwolnienie powodowały, że otaczałem się zapachem kwiatów hodowanych przez mamę, gotowanych potraw - rosołu, kotletów mielonych, ziemniaków i mizerii oraz mojej ulubionej szarlotki. Uderzając ponownie zadałem sobie sprawę, że moje ubrania pachniały delikatną lawendową nutą. Poczułem też zapach topionej kalafonii i rozgrzanej lutownicy. Za chwilę pachniały mi farby olejne, terpentyna i płótno nienamalowanego jeszcze obrazu. Powrócił zapach starej kanapy, na której często czytałem nocami książki. Niesamowite wspomnienie słodko - mdłego zapachu pierwszego komputera...
Gdyby tego dnia, ktoś ukradkiem mnie obserwował, zobaczyłby trzepiącego dywan młodego mężczyznę z długimi brązowymi włosami opadającymi na ramiona i plecy. Spostrzegłby, że ów człowiek, z lekkim uśmiechem na ustach, zmarszczonym czołem i tępym wzrokiem w skupieniu wykonuje mozolną pracę.
Mocny dreszcz wzruszenia przeszył moje ciało, gdy poczułem zapachy domu babci i dziadka. Tak dobrze kiedyś znana, teraz już zapomniana woń towarzysząca rozpalaniu ognia w piecu.. Kiedy kolejno zajmował się papier, później małe szczapki drewna, a na końcu węgiel. Jakby poprzez dym ujrzałem pięknie wypieczony okrągły chleb oraz suszące się w kuchni grzyby. Kanapka z domową kiełbasą i cebulą, którą zawsze dostawałem od babci oraz słodki, rozchodzący się w domu aromat wielkanocnego sernika i świeżo mielonej kawy... Wilgotny, ziemniaczany zapach wydobywający się z piwnicy miesza się z tym suchym, który czułem będąc na strychu. Tam też znajdował się stary kufer służący do przechowywania zapasów mydła toaletowego. Oczami wyobraźni widzę małe, żółciutkie kurczaki, popiskujące w kartonowych pudełkach. Cudowne zapachowe nuty smakołyków skrywanych w białym kredensie. Jakże inaczej pachniały kiedyś wiosenne deszcze... Spragniony wspomnień uderzam w dywan... Czuję zapach książek i komiksów, pojedynczych kartek, na których bohaterowie dzieciństwa zmagają się z przygodami. Raptem powraca swąd saletry! Starszy brat upychał ją w kapslach po winie i robił z nich latające bączki. Już wiem jak pachniało mleko z kakao, które piłem będąc maluchem...
Po kilkunastu minutach mechanicznego trzepania dywanu wydobywają się nieznane mi zapachy. Szybko kojarzę czym one są - lakier, farby, smary oraz metaliczny zapach narzędzi. Mój pradziadek, którego nie znalem był stolarzem...
Dywan czysty... Nie odczuwam zmęczenia a ogromną satysfakcję. Tę pamiątkę rodzinną zabieram do swojego domu. Nie zostawię tutaj takiego skarbu! Być może mój wnuk, albo ktoś inny, odkryje kiedyś tajemnicę, którą skrywa.
Inni zdjęcia: Cuda Świata bluebird112025.06.28 photographymagic... maxima24... maxima24;) patki91gd... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24