Słucham Elvisa Presleya. Uwielbiam stare piosenki. Zapewne, gdybym miała talent muzyczny kochałabym brzdyngolić na gitarze, a zapach winyli wprowadzałby w mój organizm pozytywne wibracje.
Poza Elvisem, tej nocy towarzyszy mi jeszcze zdjęcie. Zdjęcie z Krakowa, ponoć dość niewyraźne, ale ja widzę wszystko dokładnie, zapewne dużo sobie też dopowiadam.
Na zdjęciu jest pewien chłopak i pewna dziewczyna. Całują się. Klimatu nie potrafi nawet spieprzyć fakt, że są pod słońce, bo promienie uroczo (kurwa) padają im na twarze, co dodaje nutę romantyzmu. Przesyt uroku na tym zdjęciu. Zaraz zwymiotuję.
Nie było mnie tutaj sporo czasu. Wracam w jakże znanym Wam stylu. Rozżalona, obrażona na cały świat ja.
Nie potrafiąca się określić i obrać kolejnych celów na ten rok szkolny. Nie zależy mi by zdać dobrze maturę, mam to w poważaniu, co mnie przeraża. Lubię drogie papierosy i schłodzony browar. Lubię strasznie ibuprofem i noc.
Kocham pisać chaotycznie, dla nikogo nie zrozumiale.
Śmieszy mnie to wszystko, co się wokół mnie dzieje. Nie, to nie w moim stylu. Wcale mnie to nie bawi. Myślę o tym intensywnie. Zbyt intensywnie. Przejmuję się żużlowcem, bo nie odpisuje M. na smsy. Zamartwiam się o A. bo no.
Wkurwia mnie deszcz, bo E. śpi właśnie w namiocie. Myślę ciągle o K. i jej ostatnim zachowaniu.
Haha. Od kiedy jestem taką jebaną altruistką? A od nigdy, moi drodzy.
W poniedziałek, ma się odbyć moje własne, intymne spotkanie z M. Co z tego, że ma dziewczynę, prawda? A ja w sumie znam go "tylko" z internetu, a on właśnie pieprzy się ze swoją dziewczyną, a ja zastanawiam się jak mam się zachowywać w poniedziałek, żeby to spotkanie utkwiło mi na długo w pamięci i wywoływało u mnie ciepło, za każdym razem kiedy przywołam TO wspomnienie.
Elvis... graj dla mnie całą noc. Tylko Ty i ja. Wariuje z samotności. Nie chcę być już samotna. Chce się zakochać i to przeżywać, jak idiotka. Chcę pochłaniać każde "jego" słowo. Tracić cały abonameny na słodkie smsy. Kurwamać.
Płytkie relacje i jednorazowe znajomości mnie męczą. Dziękuję za uwagę.