Mój piękny horsacz z 2012r bodajże :)
Odwiedziła nas Ania.
Nie widziałyśmy się chyba od 2008r :)
Powspominałysmy trochę stare dobre czasy :)
Ann troche pojeździła .
Wziełam Alę na lonże ale znowu leciała jej krew z nochala i nici z lonżowania :(
Ten koń to chodzący pechowiec.
Jak nie nadżerki na języku, to ropień na dziąśle to krew z nosa...masakra...
Teraz pojadę w poniedziłek to zobaczymy co i jak.
Jutro niestety nie mogę bo mam zajęcia do 16.15:(
Zastępowałam Andriu dzisiaj .
Konie wyszły na padok dopiero jak przyjechałam z uczelni.
Po południu nie dostały obiadu , dlatego na kolację dałam im więcej sianka :)