Smutna Agatka i zmęczony Ostinek ;d
Wczorajsze ćwiczenie placu manewrowego zakończyło się kłębem dymu spod maski i niewielkim ubytkiem płynu chłodniczego. Agatka była przerażona i ciągle przepraszała a ja.. ciągle się śmiałam x)
Wróciliśmy do niej i wieczorem poszłyśmy karmić stajnie, fajni ludzie akurat się trafili. Było spoko. Lubię tą stajnie za to że pomimo wszelkiego zła i niedobra które ma tam miejsce, jest trochę jak taki Azyl. Zawsze tam czuję się "u siebie" i jestem na maxa swobodnie, nawet jak jest sporo nowych ludzi to mnie to specjalnie nie rusza. Mam wrażenie, że niektóre konie mnie pamiętają jeszcze sprzed kilkunastu lat bo kiedy wchodzę do stajni i wołam "cześć konie" to zazwyczaj któryś z końca stajni się odezwie.
Ola jest spoko, zawsze pyta co tam u mnie i kiedy ostatnio siedziałam na koniu.. i proponuje swoją kobyłę. Mimo wszystko fajnie jest mieć poczucie, że w razie czego i w tej stajni cokolwiek się znajdzie. Ale sama nie wiem czy tęsknię.. za końmi może i tak, ale podejście ludzi do nich mnie odrzuca. Prawie każda wizyta w stajni oznacza obecność przy sytuacjach, które nie powinny mieć miejsca. Dlatego odwiedzam to miejsce raczej sporadycznie. Czasami głupota niektórych ludzi mnie przerasta więc staram się izolować od takich bodźców.