ludzie mówią,
skoro raz się zrobi
to i drugi,
trzeci raz,
czwarty też.
nie wiem, może. a nawet prawda.
jednak wierzę, że jest pewna granica,
po przekroczeniu której,
człowiek rozsypuje się kawałek po kawałku,
i potrzebuje kogoś, kto będzie te kawałki zbierać.
nie problemem jest sam fakt, co problem jest w nas samych.
naprawdę, to głębokie, uwierz.
rzeczywiście, trzeba czasem skoczyć na samo dno,
jednak z czasem, pracując nad sobą,
ta odległość między dnem, a normalnością się skraca,
i naprawdę niewiele potrzeba, by zorientować się,
że zaczyna brakować nam powietrza,
że potrzebujemy zaczerpnąć oddechu.
wyrzuty sumienia ratują dupe.
dźwigam.
znowu dwa wariaty boże.