17 stopni na minusie, pół godziny w takiej temperaturze powoduje zamarznięcie mojego materiału genetycznego.
od wczoraj w najwiekszym pokoju stoi idiotycznie ubrana Picea abies, a karpie zaklepały zamrażalnik. Zresztą wczoraj,gdy przez godzine szukaliśmy teego jedynego świerka kupilismy też Cyprinusa carpio, któremu w trakcie powrotu dziesięciomuntowego do domu [samochodem] przymar ogon. Karp ma się dobrze, pluchta wodą w misce.
Głupkostojki zajęły juz najlepsze miejscówki na regałach, oknach i na czym popadnie.
W domu unosi sie zapach żywicy i proszku do prania [tzn. wczoraj sie jeszcze takowy unosił].
A ja z moimi zawalonymi zatokami bawię sie w termos i nieregularnie co kilkadziesiat minut wlewam w siebie ciepłą herbatkę. po 22 earl greya
w radiostacjach nonstoper zostaja puszczane kolędy i wyroby kolędopodobne, alternatywnie kiczowate świąteczne piosenki. a w tv przeraża mnie ilośc dzwoneczków, choineczek i grubego pana w czerwono-białym stroju. Bojkotuję ten komercyjny wyrób, bo św. Mikołaj PRAWDZIWY był biskupem, a nie wymysłem amerykańskiego koncernu napojów gazowanych. Ponoć jeszcze przed wojną prezenty dawał jako biskup, a nie spaślak, któremu sie wydaje, że lata saniami, które ciągną latające renifery ;]
Siupermarkety przyżekają, ze dbają o klienta, ale figa.
I z roku na rok, coraz słabiej czuję te święta, bo gdy juz od połowy litopada jesteśmy atakowani tym wszystkim, człowiekowi już to się nudzi.
mimo wszystko:
WESOŁYCH ŚWIĄT,bez zgagi i innych problemów trawiennych ;)
gdzie czarny pada śnieg