cel 1
piątek:Ola wsiadła trochę na Car a ja sobie tylko patrzyłam jak obie jeżdżą na hali. Nic a nic się nie działo:-)))) zaplanowałam na piątek, że po Oli wsiądę tylko na stępa,na 5 minut a może uda się na dłużej. No to wsiadłam ale nie dojechałam do ,,strasznego'' narożninika, w którym w styczniu Car ujrzała ,,Zenona'' czyli coś czego tam wogóle nie było i nie ma do dziś, co wykorzystała by się spłoszyć a efektem końcowym było złamanie mojej prawej łapki i uraz psychiczny Po kilku minutach stępa zakłusowałam i było całkiem, całkiem ok chociaż poruszałam się wyłącznie po 3/4 ujeżdżalni. Cel nie został w pełni osiągniety ale kiedy zeszłam z konia to w ręku ją prowadząc pospacerowałam w okolicach ,,Zenona''
sobota: przybyło wsparcie, wsiadłam, rozluźniłam się nieco i stopniowo poszerzyłam zakres poruszania się po ujeżdżali aż zenonowy narożnik przestał być zauważalny właśnie w tym miejscu robiłyśmy przejścia do niższych lub wyższych chodów, zatrzymania...i chyba moje ,,wnętrze'' wyluzowało się na tyle by i konik zrobił mi się luźniutki
no to na deser jeszcze sobie pogalopowałam, co wogóle nie było w planie ale...pracować nad sobą trza nadal.