A tak wyglądamy o 7.30 po calonocnej imprezie w ostatni dzień Sulejowa!
Zdobyłam w końcu zdjęcia z naszych wspaniałych wyjazdów!
Ale większość z nich po prostu powinna zostać na moim dysku, chociaż wciąż iluśset brakuje...
Pierwsze kolowium już za mną. Teraz powinno być już z górki, przynajmniej do analizy.
Chilloutowy wieczór w wykonaniu głupich komedii, gorącej herbaty i piosenek Disney'a, był jednym z tych do powtórzenia!
A dzisiaj jedynie polarowy kocyk, stos tabletek i nauka do jutrzejszej kartkówki, której niestety i tak nie wróżę powodzenia...
Jutro powrót do domu. Tego pierwszego. Bo teraz mam już dwa i nie potrafię myśleć o Warszawie inaczej niż "dom" lub "moje miejsce".
Uwielbiam to miasto! Tak bezwarunkowo! I najchętniej wcale bym go nie opuszczała (mimo iż wiem, że brzmi to niewybaczalnie...)!
Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same.