SPONTAN

dzisiaj był taki zwariowany dzień że masakra! 

Byłam z Nikodemem w browarze, wśedliśmy do windy, drzwi się zamknęły. Zjechaliśmy jedno piętro w dół ponieważ jakieś 2 laski chciały wsiąść. Wsiadły, drzwi się zamkneły. I nic. Winda nie ruszała. Myślałam, że zaraz wyrzygam tą tortille, którą właśnie jadłam. Nadal nic. Jedna laska zaczeła wduszać guzik, żeby winda się otworzyła. Nic. Panika totalna. Okej, udało się. Wszyscy happy. Potem poszliśmy na film do kina, głośniki się psuły, ale to nie było takie straszne. Po filmie miałam 30 min, żeby dojechać na tańce na strzeszyn. Wsiedliśmy do tramwaju i pojechaliśmy w złą stronę. Dobra, przesiedliśmy się do tego, który miał nas zawieść na to samo miejsce z którego wtedy wyjechaliśmy. Na środku drogi tramwaj się zatrzymał. Kierowca wyszedł z czymś metalowym i zaczął coś przy nim grzebać. Wreszcie wsiadł. Jadąc co chwila światło się gasiło. Masakra. Jej, dojechaliśmy. Poszliśmy wtedy z Nikodemem do chopina, bo tam 16 jeździ. Pogadałam sb z Niną (przez telefon) bo mi się nudziło. P.S. Pozdrawiamy Ninę. Przyjechała 16. Jedziemy i jedziemy. Nagrywałam przez całą drogę Nikodema bo mi się nudziło. Kit z tym, że ludzie się na nas dziwnie patrzyli. Nagle Nikuś zaczął piszczeć, bo zauważył młyn diabelski (była godzina 20:20 około). Spontan totalny. Poszliśmy do Luna Parku. Były tam takie te fotele co się tak kręcą. Poszliśmy na nie. Było w sumie fajnie... na początku. Potem po dłuższym już czasie to zaczęło na maxa szybko się kręcić. Myśleliśmy, że on nie potrafi tego wyłączyć. Bo często na to chodzę, a nigdy nie było to tak długo i mocno! Naszczęście po 20 min kręcenia się i krzyczenia. Wysiedliśmy (miałam być w tym czasie na tańcach). Do domu podwiozła mnie mama Nikodema. Moja mama nic nie wie, że tam byłam. Siedze teraz w domku i wspominam ten pechowy lecz zajebisty dzień. 

:) :) :) :) :) :) :) :) :) :)