Nie mam tu zdjec zadnych, tragedia.
Wczoraj Wigilia klasowa, świetnie było. Dostałam wielkie pudło z rzeczami pod ta klasowa choinke, a pozniej latalam z tym pudlem po calym miescie. Zanioslam je szybko do domu, przebralam sie, no i do Wroclawia. Jak przyjechalam to od razu jakies uszka, pierogi, ciasta i inne rzeczy 'pomagalam' robic, yhh.
Dzisiaj wstalam pozno jak na mnie i nic w sumie nie robilam. Jakos o 16 dziadek przyszedl i ubiral choinke. Ja ucieklam do galerii, wrocilam przed chwila.
Teraz nic sie nie dzieje, babcia gada caly czas jak to ja sie garbie, jak dziadek okropnie choinke ubral, jak zle ja postawil itd. Ona do mnie mowi, a ja sie smieje, no trudno.