Zagalopowałam się trochę w tym nawale pracy..
Zapomniałam o moim ciężko wypracowanym dystansie. Zaczęłam się ze zmęczenia dołować przez chwilę, to chyba ta jesienna aura tak na mnie działa.
Ale już mi o wiele lepiej i wszystko wraca do normy, tak szybko to ja się nie poddaje!
Praca uszlachetnia ale wtedy gdy mamy na nia siłę. I tą fizyczną, którą dostajemy od najedzonego i wyspanego organizmu, jak i tą psychiczną.
Mam parę sposobów by szybko odpocząć.
Znacie to uczucie błogości przy rozciąganiu się? Ręce do góry i mocno wygiąć ciało...lubię sobie mruknąć przy tym z uśmiechem. I wcale nie uważam sie za dziwaka gdy robię to nawet w miejscu publicznym.
Kapitalnie odprężająca sprawa!
Drugi sposób to godzinka na basenie. Świetnie się czuję łapiąc ten rytm oddechu i zaglądając miarowo pod poziom wody. Tam każdy dźwięk, każdy obraz wydaje się być bardziej chilloutowy :)
...wiecie co mam na myśli.
Środowisko wodne to środowisko naszych jednokomórkowych przodków z bulionu pierwotnego hehe
Zanim się wbiję w jakiś naukowy tekst (czyt. zacznę sie tak kujonić, że nie wiem co się dzieje wokół)
lubię pomyśleć o czymś przyjemnym, pomarzyć 5 min,
przypomnieć sobie po co dzis wstałam z łóżka.
Albo powspominać.
Tak żeby ciepła myśl napędziła mnie do wysiłku umysłowego.
Zapachy też moga pomóc w relaksie, tylko trzeba sobie przypomniec że mamy zmysł węchu.
Do moich ulubionych należy woń świeżej kawy albo czeeeekolady, męskich perfum, albo świeżej i czystej pościeli.
Można też wyjść na chwilę do łazienki na parę sekund lub minut,
spojrzeć w swoje własne oczy i się uśmiechnąć :)
No i muzyka! Przecież tego pominąć nie mogę. To jest to co potrafi rozruszać!
To wszystko sprowadza się tak naprawde do krótkich momentów tylko dla siebie. Do tego by zauważyć drobne przyjemności,
bo one są tak krótkie, że bez tej uwagii gubią się w tłumie "ważnych spraw".
A przecież każda chwila naszego życia jest ... naszym życiem. I tylko to co dzieje się "tu i teraz" prawdziwie zależy od nas.
No dooobra to idę do łazienki posuszyć ząbki do siebie