Podobno ludzie widzą to co chcą, niektórzy robią krok w tył i widzą ten sam obraz co wiele lat temu.
Inni widzą, że padli ofiarą własnych kłamstw. Jeszcze inni dostrzegają to, co zawsze było tak blisko.
Pozostali uciekają aby samych siebie nie widzieć.
Ja znów czuję się pustym ciałem, bez wnętrza, bez uczuć, bez jakiejkolwiek cennej rzeczy.
Czuję tylko kamień, ciężki, twardy i zimny. Przepływa w nim krew, też jest zimna, wszystko wymarło.
Nieco niżej czuję zwykły ścisk, który pojawia się jeszcze bardziej z każdą myślą, cholernie boli.
Momentami czuję, coś jakby zapach, momentami. Jednak wiem, że wariuję, przecież nikogo tu nie ma.
Nikogo. Być może coś podświadomie bardzo chce, chce zobaczyć, dotknąć.
Sam zapach sprawiał, że chwila była najwspanialszą na świecie, a jedynym marzeniem było zatrzymać czas.
Gdyby tak móc żyć w jednym odlocie i widzieć to co się chce... Gdyby.
Chcę coś poczuć.