Kronika bez pamięci oraz o przyjaźni słów kilka&
04.07.2017 20:22
Droga Pani R,
Odważyłem się dziś na tej całej fali przemyśleń zrobić rewizje pamięci. Jest to w moim przypadku dosyć zabawne ponieważ, przez te parę lat z moją pamięcią coś się stało, nie wiem czy to używki czy po prostu jakiś zanik z braku ćwiczenia, ale borykam się z nieustannym nie pamiętaniem co się wydarzyło. Gimnazjum to dla mnie dość zamazana historia z paroma przebłyskami, jak ktoś coś zacznie opowiadać, liceum- pamięć większej ilości faktów, ale związanych bardziej z jakimiś wpływowymi wydarzeniami w moim życiu, studia- raczej 2 lata w tył, ale też bez szału. Mimo tego po 10 latach nadal pamiętam Twój numer telefonu, którego naturalnie nigdy nie zapisywałem.
Nie jest przypadkiem, że pisze to wszystko właśnie na photoblogu, bo tu w gimnazjum oboje go mieliśmy. Przyznam, że mimo iż nie aktywny od paru lat to znalazłem Twojego. Wyobraź sobie, że nadal tu jest i to pozwoliło mi na wycieczkę sentymentalną do tamtych lat. Nie zawsze były to dobre wpisy, ale były to też zaskakująco dobre. Nie wiem czemu tak się stało jak się stało między nami, bo momentami naprawdę wyglądało to nieźle. Niestety widziałem też PB panny S. o której będzie później, później.
Nabieram trochę więcej pojęcia o tym po co to piszę, wydaje mi się że chciałbym Cię znów poznać, ale chciałbym żebyś poznała też mnie. Możliwe, że wyjaśni to parę spraw, co się ze mną działo przez ten czas, jakie skutki miały na mnie pewne wydarzenia oraz to kim się przez te czynniki stałem oraz jaki to mogło mieć wpływ na naszą relację. Po co? Wydaje mi się, że brakuje mi w życiu osoby takiej jak Ty, która rozumie(miała?) mnie w wielu płaszczyznach, bratniej duszy, materiału na coś co ludzie nazywają przyjaźnią.
Jedno z moich dziwactw, kiedy inni wchodzą w polemiki na temat tego czy przyjaźń między płciami jest możliwa czy nie, ja oczywiście jak zwykle pod prąd uważam, że nie uznaje czegoś takiego jak przyjaźń. Miałem paru bliskich kolegów i koleżanek i często, gdy było mi już blisko do przekwalifikowania ich może nawet na przyjaciół zawsze kończyło się to źle. Najlepszym przykładem jest Pan K. już od gimnazjum byliśmy nierozłączni, prawie jak bracia, kończyliśmy własne zdania i wprawialiśmy ludzi w zakłopotanie poprzez fale śmiechu, bo rozumieliśmy się bez słów. Dwóch klaunów przeciw całemu światu, jeden kreatywniejszy- wymyślający pomysły, drugi odważniejszy- wykonujący je bez krępacji. Trwało to jeszcze długo nawet na studiach mimo, że kontakt był mniej intensywny, aż pewnego dnia wszystko się skończyło prawie krwawą kłótnią. Otóż na pewno wiesz, że był zapalonym podróżnikiem, jazdy na stopa, wypady w odległe kraje, bilety za 1zł i te klimaty. Ja natomiast byłem typem raczej osiadłym, mnie cieszył wyjazd w jedno miejsce z dobrymi ludźmi i imprezowanie i życie ze współtowarzyszami na takich codziennych warunkach, może to i głupie, ale to było kiedyś. Dostawałem kolejne propozycje chodźmy tu, idźmy tam, jedźmy tam, niestety miałem inne zobowiązania oraz nie potrafiłem żyć na co dzień skromniej żeby móc odłożyć na tego typu spontaniczne wyprawy. Starałem się jak mogłem nie odmawiać, ale słabo mi to wychodziło, ale jednak mi zależało na utrzymaniu tej relacji więc próbowałem brać w tym udział. Do pewnego momentu, to był jakiś większy wyjazd, z krótkim czasem do przygotowań, odmówiłem zbyt wiele razy więc się zgodziłem, nie wiedząc do końca czy na pewno dam radę i czy na pewno jestem zainteresowany czymś takim. Zacząłem się zastanawiać i doszedłem do wniosku, że to jest właśnie dzwonek na przebudzenie. Nie miałem wielu takich sytuacji w życiu, bo zawsze starałem się zachować integralność, być własną osobą, a tu zauważyłem że zatracam siebie dla kogoś, przełożyłem własne chęci, strefę komfortu tylko po to żeby uszczęśliwić kogoś, kosztem własnego szczęścia. Odmówiłem& Sprawa rozegrała się w trzech za długich smsach, gdzie padły gorzkie słowa z jednej i drugiej strony i zakończyły te znajomość raz na zawsze, później oboje zbyt dumni żeby to naprawić, a po pewnym czasie raczej oboje stwierdziliśmy, że jednak nie warto i tak trwamy w ciszy chyba 2/3 rok.
Jedynym problemem w całym tym zaprzeczeniu i krucjacie przeciw określeniu przyjaciel jest Pani DD. Ma prawdopodobnie wszystkie cechy słownikowe tego określenia, była i nadal jest dla mnie wsparciem, zawsze mogę na nią liczyć po to żeby mnie wesprzeć, po to żeby mnie zbluzgać, po to żeby mi powiedzieć żebym się ogarnął. Nie jest to łatwa relacja i ciężko mi nawet określić jej genezę. Pani DD to postać, którą bym określił archetypem Małej Mi z muminków, mała osóbka, która potrafi walczyć o swoje z niewiarygodną wiedzą życiową i bagażem doświadczeń, którego znam tylko strzępy, bo nigdy nie dopytywałem, nie chcą patrzeć na nią przez ten pryzmat. To była chyba niechęć od pierwszego wejrzenia w gimnazjum, nie znosiliśmy się, nie trawiliśmy, a było to trudne bo byłyście bliskimi kumpelami. Nasza błyskotliwa nauczycielka polskiego oraz wychowawczyni w jednej osobie postanowiła pewnego razu wykorzystać swój potencjał niezwykłego stratega i pedagoga. Ponieważ ja z Panem K, a Pani DD z kimś innym świetnie dogadywaliśmy się w ramach własnych ławek, bywało głośno i zabawowo. Co zrobił nasz Napoleon, wykorzystując wiedzę interpersonalną w klasie? Oczywiście postanowiła rozbić te dwa przeciwstawne obozy i je ze sobą połączyć, licząc na cisze w znienawidzonych składach od tej pory. Nic bardziej mylnego, nie wiem jakim cudem, w jaki sposób, ale okazało się że ukręciła sama na siebie bat ponieważ zaczęliśmy się świetnie dogadywać, mieć własne wewnętrzne żarty i prześmiewcze podejście do innych. Jedno co pamiętam to jest zabawa drażami chałowymi, podczas którejś lekcji polskiego, strasznie nam się nudziło, a że byłem fanem draży i miałem je ze sobą to najpierw je wspólnie jedliśmy, wraz ze wzrostem stężenia nudy w powietrzu, zaczynały się sposoby na jej odegnanie. W ten właśnie sposób skończyliśmy z twarzami przyklejonymi policzkami do ławki , zwróceni do siebie wydmuchując draże z jednych ust do ust, grając w jakąś dziwną niehigieniczną wersje cymbergaja. Jak się to tak opisuje nie jest to aż takie zabawne, ale jednak wtedy było. Taką właśnie mieliśmy głupawą relacje.
Co się stało później? Nie wiem... Idąc do miasteczka do liceum, z powodu wstydu chyba przed dawnymi znajomymi, że nie dostałem się do szanowanych liceów, zniknąłem wszystkim z radarów, Tobie też. Nie wiem w jakich konkretnych okolicznościach to się stało i co się działo w relacji z ludźmi z gimnazjum, bo tu wchodzi pamięć licealna. Nie mniej jednak wróciłem do starego gimnazjum połączonego z liceum w trzeciej klasie LO i tam na nowo poznałem Panią DD. Liceum się skończyło chyba znów zniknąłem z radarów. Moja relacja z Panią DD jest niesamowita pod tym względem że była ona strasznie cykliczna, świetnie się dogadywaliśmy i bawiliśmy razem, po czym dochodziło do strasznej kłótni, poziomy wręcz nuklearne, których inni ludzie nie byliby w stanie przeżyć bez uszczerbku na dumie lub rozumie. Jednak po paru miesiącach wystarczało napisać głupie ,,cześć żebyśmy mogli puścić w zapomnienie to co się stało nie wymagając od siebie przeprosin. Zupełnie jak Ragnarok, albo Fenix coś ładnego musiało być wykarczowane do dna, aby mogło się odrodzić jeszcze silniejsze. Przeżyliśmy chyba trzy takie cykle i wątpię, że cokolwiek może nam jeszcze zaszkodzić. Jestem jej bardzo wdzięczny za to że jest, za to że mnie dobrze rozumie i nie musimy mieć przed sobą tajemnic i akceptujemy siebie jakimi jesteśmy, bez tracenia własnej tożsamości i bez stawiania sobie warunków. Tak jak Ci już pisałem, okazuje się że ludzie lubią jak się nimi interesujesz, jak piszesz do nich: cześć, co u Ciebie? Mimo że szczerze masz to w dupie. Nie umiem utrzymywać kontaktów z ludźmi, gdzieś na swojej drodze straciłem zdolność empatii, jednak ona ode mnie tego nie wymaga, dzięki czemu możemy mieć kontakt w kratkę. Pani DD wiele rozumie i przyjmuje to co mówię, ale myślę że nie rozumie wszystkiego jak Ty byś mogła, bo Ona jest chyba zbudowana z innego, mocniejszego materiału niż my.
Nie planowałem tematu, o którym będę pisał, a już na pewno nie jego długość, którą sam jestem zaskoczony, zeszło w dużej mierze na Panią DD, ale chcąc poznać mnie musisz wiedzieć, kto jest moim systemem wsparcia i kto ma na mnie wpływ. Z drugiej strony ona zasługuje na to żeby to wiedzieć, mimo że wiele się pewnie domyśla to nigdy chyba nie padły tego typu słowa jak bardzo jest dla mnie ważna. Myślę, że to nie ostatni raz jak pojawi się tutaj, chociaż obiecuje, że w bardziej okrojonej wersji. Szczególnie, że oczywiście dam jej to do przeczytania.
1 STYCZNIA 2018
18 GRUDNIA 2017
7 LIPCA 2017
5 LIPCA 2017
5 LIPCA 2017
4 LIPCA 2017
4 LIPCA 2017
4 LIPCA 2017
Wszystkie wpisy