Ciało tańczyło nad przepaścią. Deszcz skutecznie kamuflował łzy spływające po zmarzniętych policzkach. Nogi zdarte do krwi, jakby nie czuły bólu - nadal stąpały po ostrych kamieniach. Zatrzymała się. Utkwiła spojrzenie w jednym zbliżającym się punkcie. Jego beztroski uśmiech zabijał jej kłopoty, smutek, łzy... Odwróciła się. Nie chciała żeby zobaczył jej czerwone i spuchnięte oczy. Wstydziła się swojej słabości, czuła się mała i nieważna wobec świata. Blade dłonie ukryły kolejne toczące się po policzku krople. Dwa głębokie wdechy. Znajome ramiona zatrzasnęły ją w ciepłym uścisku. Okręciła głowę w jego stronę i odruchowo położyła palec na jego wargi. Poprosiła, żeby nic nie mówił. Spojrzał na nią pytająco, a ona pocałowała go. Chciała, aby w tym spotkaniu warg była cała miłość, która dawała jej radość. Chwyciła jego dłoń. Podeszła do skraju urwiska i z wyraźną prośbą zatopiła wzrok w jego niebieskich tęczówkach. Zawahał się. Mocniej ścisnęła jego rękę. W jednej chwili podjeli decyzję. Ich ciała zderzyły się z wiatrem. Pokonywali przepaść krzycząc i śmiejąc się. Zsunęła powieki. Koniec życia tutaj, początek tam. Z nim. Ostry ból nawet najmniejszej komórki ciała zabronił podnieść jej powieki. Mózg jak film odtworzył wszystkie najważniejsze wydarzenia z jej życia. Przypomniał wszystko to za czym będzie tęsknić tam. Szepnęła kocham cię,a w odpowiedzi poczuła muśnięcie jego warg...