Pokochałam.
Wzleciałam w niebieską poświatę, nieświadomie.
Mimochodem obejmując dłońmi smugę słońca,
darzyłam oczy tańcem światła, tak łagodnym.
Pokochałam.
Popłynęłam w ciepłe morze, kryjąc w rafach stare smutki
uleczyłam własną duszę, tym błękitem nieskończonym.
Balansując w fali grzbiecie oddychałam, oddychałam...
Nagle przypomniałam sobie...
że ani latać ani płynąć nie potrafię.
I zobaczyłam przed sobą cień mych skrzydeł
a nogi schowały się wtedy w futerale płetw.
ahh ta nie$wiadomość.!
poZdrawiam przyJaciÓóÓł loV.!