Dobra - przesadziłam z tym pogrzebem.
Musiałam się zastanowić co napisać i chyba już wiem. Będę się powtarzać - robię to od 4 lat, ale mam nadzieję, że tym razem napakowałam sobie wystarczająco dużo, by móc się od tego odseparować.
To będzie moja spowiedź, moje oczyszczenie. W teatrze greckim catarsis następowało zazwyczaj na sam koniec - bynajmniej nie mam zamiaru z sobą skończyć. Już nie, kiedyś się nad tym poważnie zastanawiałam, ale teraz nie. Mówię o tym, coraz rzadziej wywołuje to u mnie łzy, a coraz częściej uśmiech - czasem mam wrażenie, że coś pomiędzy.
Zastanawiłam się jaki ma sens dalsze prowadzenie tego fotobloga, ponieważ był czas, że nie zaglądałam tu od pół roku. To też już wiem. Mogę pisać anonimowo, mimo iż znacie moją twarz, a wielu zna mnie osobiście, ale to tak jakbym pisała o kimś innym, jak to często bywa w internecie. Jednak nie stał się on dla mnie przepustka do tego, żeby zmienić się - całkiem odseparować od ludzi. Pozwolił mi jedynie poznać siebie - pokazał jaka na prawdę jestem.
Zacznę od mojej spowiedzi - a raczej do niej przejdę - oj będzie mi trudno nie robić tematów rzek jak będę już tą dziennikarką - to siedzi we mnie. Do rzeczy.
Jeśli ktoś czytał moje notatki to wie, że w 2007 roku straciłam największą miłość mojego życia. Dopiero po jego śmierci zrozumiałam jak bardzo był dla mnie ważny. Nie pozbędę się go z mojego serca nigdy, żadna miłość nie będzie taka sama, jak była tamta - szalona, nieposkromiona, nieobliczalna. Każda miłość jest inna i najwyższy czas, żebym przestała porównywać to jak kochałam M z tym jak kocham A. To dwa zupełnie inne rodzaje miłości, jednak oba równie ważne. Pierwsza miłość jest piękna w swym szaleństwie, zatraceniu. Ta miłość, którą darzę A jest spokojna, dostojna, taka na całe życie, więc jak już rozumiecie doszłam do tego, że mimo tej wielkiej miłości i w niej mym zatraceniu wiem, że z M i tak nie spędziłabym całego życia, gdyby żył, to nie była taka miłość - tamta miłość była by pokazać mi jak wiele mogę znieść, jak silnie kochać, jak się zatracić w miłości, bez stosunków cielesnych, jak się poświęcić kochaniu z całego serca. Tamta miłość miała być przedsmakiem tej prawdziwej, na całe życie.
W sumie nie powinnam tak pisać - zapewnę urażę tym kilka osób - z góry przepraszam, to nie jest moim celem. Nie mogę stwierdzić jednoznacznie, która miłość jest/była prawdziwa "I nigdy nie wiesz mówiąć o miłości, czy pierwsza jest ostatnią, czy ostatnia pierwszą", więc przyznaje - nie wiem. Wiem, że to zupełnie inne rodzaje miłości.
Z miłości do M mogę czerpać siłę całe życie i pokłady jej mocy nigdy się nie wyczerpią, zaś mój obecny stan miłosny, mimo, iż pozostawia wiele do życzenia, a to tylko za sprawą mojej głupoty i tego, że wciąż pragnęłam odzyskać M, wystarczy by oddychać, założyć rodzinę i być szczęśliwą. Tylko o tyle proszę.