no i stalo sie. czasu zostalo malo, w dodatku plynie nieublaganie, a ja tak srasznie chcialabym go zatrzymac... doskonale zdawalam sobie z tego sprawe, ale to nie jest sytuacja, w ktorej przejde do porzadku dziennego w mgnieniu oka. juz teraz zaczelo sie to odbijac na moim zdrowiu, ledwo funkcjonuje, jestem przybita i zalamana. jedyny moment, w ktorym mam chwile wytchnienia to sen, ale tez rzadko. nie wiem jak to bedzie. zjada mnie stres i zmartwienia. tyle razy udalo sie tego uniknac, ale niestety nie teraz. to bedzie wazny dla mnie rok, a przede wszystkim najciezszy. nie jestem w stanie wyobrazic sobie tego wszystkiego na dluzsza mete, skoro juz teraz tak niewyobrazalnie cierpie.
najbardziej boje sie, ze nie bedziemy juz nad tym tak mocno panowac. boje sie, ze przez nasza nieuwage, albo natlok obowiazkow, zwyczajnie wszystko rozpadnie sie w drobny mak. a odleglosc nie sluzy napawianiu rzeczy. chcialabym spojrzec na to trzezwym okiem, w kolorach, ale nic nie poradze na wrodzony pesymizm.
just don't give up on me, please.
21 CZERWCA 2017
10 CZERWCA 2017
9 KWIETNIA 2017
19 LISTOPADA 2016
1 LISTOPADA 2016
26 PAŹDZIERNIKA 2016
22 PAŹDZIERNIKA 2016
13 PAŹDZIERNIKA 2016
Wszystkie wpisy