Plan był prosty. Rowery dwa, aparaty też. I jakaś fajna trasa. Oczywiście wszędobylski deszcz zapewnił iście królefskie warunki do spędzienia tego popołudnia. Chcąc cośkolwiek zwiedzić wybraliśmy neizniszczalnego i niewykradalnego seja :D
Po krótkiej rozgrzewce przemknęliśmy jak burza (nad nami) przez Rudę, Biskupice, Bytom, Piekarnik, Chorzów, Świony i Chebzie, focąc średnio 2,5 raza (ja 3, Adaś 2 wozy). No i do domu. Weselny M1bus czy cuś zaskoczył nas koło Jadwigi :)
Wycieczkę sponsorował oczywiście cyferek 62, którego koniecznie trzeba pozdrowić.