Ciemne chmury szły po niebie.
Nader szybko.
My, leżymy w trawie. Schowani wśród zielonych jeszcze róż. Klujących tak przyjemnie po rękach.
Słychać już kroki.
Oni idą po nas, a my zachowujemy spokój.
Leżymy tylko, i patrzymy się w piękne, czerwone niebo.
Czujemy zapach dymu. Kolejne drzewo poległo, a Ziemia zadrżała.
Wiedzieliśmy co teraz będzie.
Nim zdążylśmy się pożegnać, Las, polana, drzewa, róże, ty i ja zniknęliśmy.
I nastała nicość.
Nie widziałam już tych pięknych róż. Choć jeszcze zielone, umarły. A ja razem z nimi.
Cały świat pogrążył się w ciemności.
Zastanowiłam się, na co mi to było.
I czy istnieliśmy naprawdę, czy tylko na niby.
W głowie pobrzmiewały mi tylko słowa z XXI wieku.
"W napięciu na uruchomienie maszyny czekają przeciwnicy projektu, którzy twierdzą, że podczas zdarzania cząstek mogą powstać niewielkie czarne dziury, które z czasem urosną i pochłoną Ziemię"
Nie, nie mam zamiaru popełnić samobójstwa xddd