No co? Nikt Wam nigdy nie lizał oka? ;ppp
Niedziela-pierdziela.
Klasyczne zniechęcenie do wszystkiego.
Wcale bym się z domu nie ruszyła (bo się czułam jakaś chora. ;/), gdyby nie 2 typków.
Szasz i Wujo wyciągnęli na seszyn w terenie.
Tym sposobem odwiedziłam babkę. ;d
Generalnie, to zawitaliśmy wszędzie.
Artysta popstrykał, obstawa zmarzła.
Przynajmniej efekty dobre (podobno. ;p)
No i mało co nie zeszłam w Ołoboku na zawał.
Zachciało mi się samotnego spaceru po cmentarzu...
Człapię, człapię, wtem jak nie zabiją dzwony! ;p
Tętno 160, ale cała i zdrowa żem jest (no oprócz tego, że chorsza).
Przynajmniej przyniosło to trochę uciechy ludziom. ;]
Na samą myśl rusza mnie jakaś taka czuła tkliwość.... WTF?! ;p
I w ogóle, generalnie nic się nie zmienia.
Cały czas taki sam brak pomysłu, co z tym wszystkim zrobić.
Nic nie jest słuszne...