Czwartek, 2010-01-07, Schooner Cove, Pt. Davey.
Wieczorna prognoza pogody spowodowala, ze zostalismy w Pt. Davey jeszcze jeden dzien. I nie zalujemy, bo zrobilo sie przepieknie. Przede wszystkim zelzal wiatr, a na dodatek wyszlo slonce. Rano napompowalismy ponton i spenetrowalismy okolice Schooner Cove. Potem poplynelsmy zobaczyc czarne labedzie przy ujsciu Spring River. Byly cale stada. Tam tez zrobilismy sobie kapiel. Woda zimna, ale wykapac sie trzeba. Na lunch poplynelismy znow do Bathurst Harbour, ale tym razem do Swan Island, gdzie mialy byc gniazda czarnych labedzi. Znalezlismy tylko jedno gniazdo mew, ale za to z dwoma wielkimi jajami. Z wyspy labedzi poplynelismy do Claytons Corner, gdzie dzis spokojnie moglismy stanac na kotwicy. Po wizycie w chacie Claytona i wejsciu na mala gorke w celu obejrzenia okolicy, wrocilismy do Schooner Cove. Stal tam juz "Strewth" - jeden z jachtow, wracajacych do Sydney po regatach Sydney-Hobart. Zatoka jednak jest wystarcajaco duza na dwa jachty. Wiatr ustal zupelnie i w wodzie, jak w lustrze, odbijaja sie gory i niebo. Trafila sie nam niezla gratka - taka pogoda bywa tu niezwykle rzadko.