Czwartek, 2009-12-31, Strahan, Macquarie Harbour, Tasmania.
No i znow udalo sie nam wykonac plan, choc przez wiele godzin wydawalo sie, ze przeciwny wiatr, pod ktory z trudnoscia halsowalismy, nigdy sie nie skonczy. W srode nad ranem przestal jednak wiac, a po kilku godzinach przyszedl bardzo porywisty wiatr ze wschodu. Na samym zarefowanym grocie prulismy 8 wezlow! Juz mialem zakladac drugi ref na grocie, gdy wiatr skonczyl sie tak nagle, jak przyszedl. Znow zapalilismy silnik. Po kilku godzinach zaczelo wiac ponownie, tym razem z jeszcze lepszego kierunku - NE. Okolo poludnia wiatr ucichl ponownie i po kolejnych kilku godzinach pojawil sie znow z poludnia. Tym razem jednak bylismy juz pod oslona Cape Sorell i na silniku zblizalismy sie do cieszacego sie bardzo zla slawa wejscia do Macquarie Harbour.
Wejscie nazywa sie Hell's Gate (Brama do Piekla). Nie bez kozery, bo usilowanie wejscia w zlych warunkach konczy sie zwykle ladowaniem na jednej z wielu zagradzajacych droge raf lub na skalach samej 'bramy'. Drugi powod nadania wejsciu takiej nazwy to fakt, ze pierwszymi ludzmi, ktorzy tu przyplywali, byli wiezniowie, a warunki panujace w karnej kolonii, w ktorej miejscu znajduje sie teraz urocze miasteczko Strahan, byly piekielnie ciezkie. Jedyne udokumentowane przypadki kanibalizmu na Tasmanii pochodza wlasnie stad.
Na szczescie dla nas, przez ostatnia dobe wiatry wialy od brzegu (lub byla flauta) i morze przed Hell's Gate bylo gladkie, jak tafla jeziora. W samym przejsciu mielismy troche pradu, ale co to dla nas. Po przejsciu o wiele grozniejszej 'Dziury w Scianie' kilka miesiecy temu, takie waskie przejscia juz nas nie przestrasza.
Wewnatrz Macquarie Harbour zrobilo sie pieknie, jak na jakims jeziorze w Chorwacji. Kamieniste brzegi, wokol wysokie gory z lysymi wierzchoklami, pusto... Bajka! Dwie godziny pozniej kotwiczylismy juz przed Strahan, kolo jachtu Adio, na ktorym plywa malzenstwo Niemcow, Marlene i Reinhardt. Zegluja po swiecie juz dziesiec lat i nie zamierzaja skonczyc. Pacyfil oplyneli juz trzy razy, dwa lata spedzili w Patagonii, teraz oplywaja Australie w 'zla' strone, czyli zgodnie z ruchem wskazowek zeraga. Najciekawsze jest to, ze oboje maja dobrze po 60-ce.
Przed chwila musialem gwaltownie przerwac pisanie, bo zerwalo nam kotwice i trzeba bylo szybko ratowac sytuacje. Od polnocy wieje bardzo goracy i porywisty wiatr z polnocy. Strach pomyslec, co dzieje sie przed Hell's Gate. Gdyby taka pogoda dopadla nas w morzu musielibysmy plynac dalej i schronic sie w Port Davey, 80 mil dalej na poludnie. Rybak w Currie sugerowal ewentualne kotwicowisko na poludniowej stronie Cape Sorell, ale mapa jest tak malo dokladna, ze mialbym obawy przed wchodzeniem tam w trudnych warunkach. Na oceanie zawsze bezpieczniej niz przy brzegu.
Jutro, jesli nie pogorszy sie pogoda (a ma prawo, bo barometr leci w dol), poplyniemy w gore Gordon River. Jest tam podobno porazajaco pieknie.