jaki męczący dzień, a w sumie to tydzień albo i jeszcze dłużej!
chcę już egzaminy, skończy się ta cała gonitwa.
ale chyba podjęłam już decyzję o wyborze szkoły i niezmiernie się z tego cieszę :)
ostatnimi czasy czuję się jak pasażer w pędzącym pociągu życia. kolejne stacje mijam w zawrotnym tempie i nie mam czasu na przemyślenie tego, co mnie spotkało na poprzedniej. chciałabym już wysiąść, ale na którymś przystanku zgubiłam mapę i nie wiem, gdzie znajduje się cel aktualnej podróży. boję się skakać na oślep. niecierpliwie czekam na kogoś, kto powie "to moja stacja - wysiądź teraz ze mną, przecież zawsze możesz wsiąść w następny pociąg". i może ta stacja okaże się także moją?