mówiłyście że mój optymizm wam się udziela ? to teraz może wam się udzielić pesymizm ponieważ ja, poraz setny zawaliłam sprawę, i to dosłownie na całej lini ! Mama kupiła wagę ale nie chce na niej stawać bo przytyłam. Dzisiaj oczywiście znowu zaczęłam od nowa, bo przecież zawsze tak mówię. Na dzień dzisiejszy poprostu uważam że może ja już cały czas będę gruba co ? tyle co ja juz nie probowała diet i w ogole , nigdy nie przyniosły efektu. Wczoraj w odwiedziny przyjechała ciotka z wujem, i jak odjeżdżali no to się żegnaliśmy a wujek powiedział do mnie : chodź no tu grubasku.. Mialam ochote go udusić, miałam ochotę go zabić, odpowiedziałam że za tego grubaska to powinnam teraz sie obrazic a on, nie nie nie jestes grubaskiem, jestes pulchniutka ? wtf ?? mam ochotę go rozerwać własnymi rękami ! mam ochotę poprostu siebie zabić. Bo nie kto inny a ja doprowadziłam do takiego stanu. To że chce byc chuda juz przysłoniło mi chyba racjonalne myślenie. motto na dziś: jestem i zawsze będę gruba. dziękuje, dobranoc ps. pewnie teraz mi napiszecie ze dam rade, ze nie moge sie poddawac za co naprawdę dziękuje ale to beda tylko puste słowa. Od dzisiaj znowu walcze, nie mam innego wyjscia no. miałam dzisiaj na basen jechać a tu taka pogoda.. Ale jutro ma by pięknie cieplutko więc moze pojade. Grubski ode mnie tam chodzą a ja nie mam zamiaru siedziec na dupie i wpierdalac.