Jest chujowo, jest źle. Ironia sytuacji, czuję się jak na zdjęciu, wpierdalam jak ostatnia gruba świnia czipsy z lidla, popijam wielkim desperadosem i zaraz rozpalam papierosa. Nienawidzę... to nawet nie są poglądy, słaba wola, słomiany zapał. Coraz częściej dochodzę do wniosku, że to moja cała egzystencja i sposób bycia jest chujowy, że po prostu nienawidzę siebie,
a przecież podstawą sukcesu jest pokochać siebie i walczyć o swoje marzenia, szczęście.
Tak wspaniała jestem w radach i teorii. Adekwatnym formułowaniu myśli, wspieraniu innych a tak bardzo nie potrafię pomóc sobie. Dzień rozpoczęty budyniem, potem naleśnik z warzywami i zupa z buraków, bułka fit, 2 x wielkie prince polo, czipsy, piwo, pewnie dojdzie coś jeszcze...
nawet nie będę wam pisać co doszło bo to po prostu wstyd. Czuję swój podbródek, czuję swój tłuszcz na brzuchu, obrzydliwie wyglądają moje uda. Niedługo pokażę Wam swoje zdjęcie. Nie ćwiczyłam,
no pewnie. Na jutro kupiłam serki wiejskie, fasolę do ugotowania, takie.. normalne rzeczy.
O ile jedzenie można nazwać normą, ona u mnie jest niechciana. Najbardziej boli fakt, że w ciągu jednego dnia potrafiłam kiedyś bez problemu przeżyć na kawie, albo jabłku, marchewce. To były tak piękne czasy. Każdy mówi, że schudłam, widzę cienie pod oczami, waga śmiało się waha między 65 a 64. Mam pierwszy dzień okresu i czuję się jak gówno. W sumie to mając tłuste palce od czipsów i brudząc nimi klawiaturę mogę powiedzieć, że po prostu nim jestem.
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24