3 zniszczone marzenia, 3 zrujnowane pasje. Sprawca-jedzenie. (Tak na prawdę to ja i moja głupota jesteśmy sprawczyniami ale łatwiej zrzucać winę na kogoś innego ;) )
Numer 1 to to co pierwsze przychodzi na myśl gdy mówimy o zaburzeniach odżywiania, mianowicie modeling. Tak jestem jedna z tych prozaicznych dziewczynek, które od zawsze marzyly o blasku fleszy i swojej twarzy na okładkach czasopism.
Jeszcze pól roku temu przy wzroście 173 moje wymiary wynosiły 87, 62, 80. Prawie ideał można rzec. Mnie to "prawie" prawie zniszczyło. Mogłam wysłać swoje polaroidy do agencji. Kto wie może teraz byłabym w NYC albo w Milano. Ale tego nie zrobiłam. Jak na rasową perfekcjonistke przystało zaciekle dazylam do przyslowiowego "60" w talii.
Teraz jestem tutaj o centymetr wyższa i o 15 kg ciezsza. Czy było warto?
Dwojeczka to prawdopodobnie moja najwieksza pasja. To właśnie jej brakuje mi najbardziej. Czy można znienawidziec coś co było nasza najwieksza miłością?
Tanczylam od dziecka. Sprawiało mi to najwieksza radość. Potrafiłam spędzić godziny robiąc tylko to. Moim marzeniem było wystartownie YCD. I o ironio teraz gdy przekroczylam magiczny próg wiekowy stało sie to moim największym koszmarem.
We wrześniu oplacilam zajęcia na cały semestr. Nie pojawilam sie w operze ani razu. Dalej mogłabym tańczyć bez końca, ale nie patrząc w lustro. Widok mojego tanczacego ciała mnie obrzydza. Czuje ze w środku jestem kimś innym niż na zewnątrz. Zatracilam tożsamość..
No i numer ostatni. Coś co było ze mną od zawsze. Sport. Byłam świetna plywaczka, atletka, wymiatalam w siatkę i kosza, w siłowaniu na rękę wygrywalam z wszystkimi chłopakami. Teraz nie pozostało we mnie nic. Jestem słaba, ciężka, powolna i nie mam na nic siły. I znowu pasja przerodziła sie w horror.
Czy jestem skazana na życie bez radości? Według niektórych taki los został mi przewidziany przez Boga. Ja jednak sadze ze jesteśmy kowalami własnego losu i albo ogarne sie w porę, albo moje życie nigdy nie będzie takie jakie sobie wymarzylam...