jestem tak okropnie wściekła
i wilkiem do wszystkich się odzywam
nie panuję nad rękoma
trzesą się i w wibracje wpadają
a biały telefon leży w oddali
i nikt nie dzwoni to dobrze
bo zagryzłabym naostrzonymi kłami
krzyczę wariuję targam za włosy
i białe kosmyki upadają na podłogę
jak ja w czasie tej cholernej burzy
odruch wymiotny w mym żołądku zagościł
nerwy nerwy w sobie noszę
i drę się w niebogłosy
boże usłysz mnie
ustrzel mnie wreszcie z procy
ah błagam cię okaż swe miłosierdzie
ja zagubiona owca twa
błądzę na tym zakręcie
i nie mogąc się odnaleć
trzęsę się jak w febrze
a zimno oplata moją skrwawioną skórę
chodź powinnam płonąć z gorąca
to leżę pod puchem i czekam na zbawienie
aż wreszcie nastanie koniec lat tych tysiąca
zabierz mnie stąd do krainy słońca
nie powinnam cię błagać
bom marnotrawną córą jest
lecz nie mogę już tak żyć
a nieżycia nie chce