Taką mnie pamiętacie. Tylko ja siebie nie pamiętam. Szara, rozmyta. "Ej, powiedz co jest ze mną nie tak. Powiedz czego wciąż mi brak". Naprawdę sensem jest to, żeby żyć w zgodzie ze sobą. Może po latach życia hmmm.. Jakiego życia.. Bycia fizycznego na ziemi, uodpornilam się na wszystko. Widze jak bardzo ludzi boli, kiedy zaczynasz po sesjach i lekach widzieć własną wartość. Kiedy w końcu stajesz przed lustrem i nie nazywasz siebie gownem, kiedy widzisz, że praca kasjerki w praktikerze nie jest priorytetem. Nie żyjesz tą pracą. Kiedy twoje wieczory nie ograniczają się do siedzenia przed komputerem i picia alkoholu. Kiedy nie siedzisz w swojej strefie, tam gdzie bezpiecznie. Pytał ktoś kiedyś ile lat z tym żyłam? Co bylo tego przyczyna? Jak się czułam w wieku 17 lat kiedy pierwszy raz poszłam na terapię. Jak się czułam dwa lata później kiedy terapia nie dawała efektu. Udawalam kogoś innego. Nikt nie wiedział. Byłam z tym sama. Walka sama ze sobą. Ostatnie pół roku było krytycznym wołaniem o pomoc. Wołaniem o chociaż odrobinę impulsu do życia. nie wiesz który jest dzień, która godzina, zakladasz maskę. Udajesz. Zaczyna brakować ci sił by nawet udawać. Proste czynności sprawiają ból. Izolacja. Zrywasz kontakt. Autodestrukcji.
Jedyny nawyk jaki mi został to palenie. Tak więc czas na papierosa.