Było cudownie... przyszłysmy na 9.00, normalne prace itp. już tak wiczorem wzięłyśmy razem Sancha na lonże, on chodzi poprostu jak cudeńko... zaproponowałam żebyśmy zrobiły jakieś" przeszkody" ;D więc były drągi, i tak cudownie nozki unosił, macie dowód na zdjęciu ;)
Troche muchy gryzły więc było ciekawie... :D
No a najlepsze było już później... miałyśmy mieć godzine jezdy ze skokami, ustawiłysmy sobie dwie stacjonaty jedna na 2 oponach a a następna na 3 ;D Daniela- Megi, Ja- Alfa a Iwona- Bimberek ;)
Alfa chodziła miodzio, przynajmniej na poczatku bo później miała szajbe jak zobaczyła swojego.... ( nie przeklinam, nie przeklinam...) głupiego źrebaka!
Poszłam na pierwszy ogień i zagalopowanie (wow, pierwsza łydka! ) czułam sie jak nigdy! Wogole nie podskakiwałam i wyczuwałam porostu to zgranie, w odpowiednim momęcie łydeczka, pólsiad i skok. BOSKO! Myślałam że się normalnie popłecze ze szczescia... ;)
Nigdy nie spodziewałam się takiego skoku i tych wszystkich następnych... były niesamowite... może to wynikało z mojego nastroju tego dnia, albo zaangazowania... nie wiem, w kazdym razie skakało mi sie extra... :)
Później też było super, przeszkoda na trzech oponach była zajebongo ^^
Cudownie było galopować o zachodze słońca kiedy to zółte delikatne promienie słońca oświetlały moją twarz, i wszystko dookoła, przez co ta godzina była cudowna... :D
Fot. Daniela K. ;**
A na zdjęciu, Ja i Sancho! ( jakby ktoś jeszcze nie wiedział ;P ) A co do zdjęcia... tak wiem, dziwnie to wszystko wyglada... tak pokracznie... przynajmniej ja xP Niestety, nic zrobić nie moge... ;P
Pozdrawiam ;***