Oto Ryuta. Ryuta jest senseiem. Dzięki niemu potrafię się przedstawić po japońsku. To dziękl niemu dojrzałam urok oglądania filmu przez półtorej godziny co tydzień, a zwłaszcza napisów końcowych.
Na małym zdjęciu obok Ryuta w swoim żywiole, czyli telewizor z wbudowanym wideo, którego nie widać, ale w który bezsprzecznie wpatruje sie Ryuta, pod telewizorem DVD, którego też nie widać, ale które bezsprzecznie odtwarza teraz film i dwa piloty, które widac na zdjęciu, ale z których to tylko jeden jest używany przez Ryutę, który bezsprzecznie sie nad nami znęca ucząc nas liczyć do miliona, który to jest stoma dziesiątkami tysięcy, czego bezsprzecznie nie da się wypowiedzieć bez jąkania.
Zeus jest cudowny! Drizzt jest cudowny! Anime też jest cudowne, tylko że szybko się kończy. Ale to właśnie dzięki nim przetrwałam 2 dni samotności, spowodowane ptasią grypą z przerzutami na zatoki i drogi moczowe, które mogłam wczoraj oblać winem z Kwikiem, co skończyło się tym, że mam teraz 7 szlugów mimo, że nie palę i ponownym nawrotem choroby, ale ku wielkiej uciesze 1LO, idę jutro do szkoły i już nie zabraknie Zordonowi roboty.