Zdjęcie wykonane 24 lipca 2010r podczas najzimniejszego dnia lata, kiedy to w samych majtkach po szyję, leżałem w wodzie próbując robić zdjęcia mojej Oli.
Nie każdy ma łatwo na starcie. Jedni pochodzą z ubogich rodzin, inni są od dziecka upośledzeni, jeszcze inni mają złe relacje z rodzicami czy rówieśnikami. Ona nie należała do żadnych z tych grup. Pochodziła z dobrze ustatkowanej rodziny, zdumiewała każdego swoją inteligencją, byłą bardzo lubiana przez kolegów z klasy, wygrywała konkursy, była radosna i bardzo często uśmiechnięta. Nie zawsze jak to w życiu bywa miała kolorowo, trafiały się jej upadki i smutki ale zawsze potrafiła z nich wyjść bez najmniejszego szwanku. Teraz ma 25 lat, ukończyła studia pedagogiczne równolegle z psychologią. Nie podjęła się jednak dalszej nauki na Uniwersytecie Kijowskim (mimo próśb jej profesorów oraz dziekana), ponieważ wolała pomagać innym. Za młodu dużo działała na rzecz dzieci - pomagała przy koloniach Caritasu, byłą wolontariuszką w szpitalu, organizowała czas podopiecznym ze świetlicy szkolnej. Wracając po studiach do rodzinnego miasta nie czekało ją ciepłe powitanie. Jej rodzicom nie podobała się myśl, że ich zdolna córka ukończy takie "nijakie" studia, po których jest niepewny i mało opłacalny zawód. Traktowali ją o wiele chłodniej niż wcześniej uważając, że zmarnowała sobie życie. Natasza - bo tak ma na imię owa dziewczyna, niezbyt przywiązywała uwagę do tego co się działo między nią a jej rodzicami - jej wszystkie myśli zajęte były przez poszukiwanie pracy. Nie szukała jej długo - z jej świetnymi rekomendacjami oraz umiejętnościami trudno było jej nie przyjąć. Zaczęła pracować w świetlicy środowiskowej oraz w domu dziecka. Postanowiła poświecić cały swój wolny czas na owe dzieci aby pokazać im drogę inną niż tą, którą ukazali im ich rodzice. Zarywała noce pisząc dla nich scenariusze zajęć oraz konspekty - chciała dać z siebie wszystko po to aby to choć trochę zaowocowało. Miała kilku współpracowników, którzy podziwiali jej prace choć niekoniecznie lubili jej władczy charakter. Najlepiej pracowało się jej z Natanielem - starym znajomym ze szkoły średniej. Spędzali ze sobą sporo czasu w pracy oraz po niej aby dobrze rozplanować cykl zajęć dla dzieciaków. Mijały miesiące, Natasza pracowała nieustanie oddając się swojej idei poprawy świata.
Zmiany przyszły nagle i to wszystkie na raz. Do pracy przyszła nowa dziewczyna - Roxana. Była średnio atrakcyjna (na pewno dużo mniej od naszej bohaterki) ale za to bardzo pracowita. Chciała nieustannie pomagać (z różnymi skutkami i niekoniecznie dobrymi pomysłami). Wpadł jej w oko Nataniel - a jako, że była to narwana osoba szybko przeszła od myśli do czynów. Niedanej jak dwa tygodnie później była z nim w związku, na pierwszy rzut oka szczęśliwym. I właśnie w tym miejscu zaczęły się problemy. Pewnego wrześniowego dnia, kiedy wchodziła do pracy z opracowanymi zajęciami na ten dzień zobaczyła, że coś się dzieje na sali. Okazało się, że zajęcia trwają już od godziny. Zdezorientowana zapytała się z miejsca Nataniela:
- hej Nat, co tu się dzieje? Przecież za kilka minut dopiero zaczynamy?
- no właśnie zaczęliśmy godzinę wcześniej bo akurat tak Rox przyszła do pracy. Sorry, że ci nie napisałem, zajęty byłem
- no ok, nic sienie stało.. - odpowiedziała w zamyśleniu. Pierwszy raz się jej przytrafiło, że Nataniel jej o czymś związanym z pracą nie powiedział. Jako, że wcześniej skończyła pracę szybciej wróciła do domu. W progu stała jej mama paląc papierosa.
- O kogo ja widzę. Gość we własnym domu się pojawił! W końcu za dnia mogę cie ujrzeć! - powiedziała cynicznym tonem jej matka
- Dobrze wiesz mamo, że pracuję do późna wiec o takich wieczorowych porach wracam - odpowiedziała jej spokojnie Natasza
- Jakbyś pracowała w normalnym zawodzie i poszła na normalne studia to być tak nie miała.. A zachciało ci się pierdół za psie pieniądze..
- A nie rozumiesz, że sprawia mi ta praca przyjemność?
- A co po przyjemności kiedy nie masz na nic pieniędzy tylko ciągle żyjesz jak studentka? Mogłaś mieć wszystko, dobrą pracę, wysokie zarobki, normalne godziny powrotów do domu.. Ale nie, ty wołałaś ratować świat..
- O co Ci mamo chodzi?
- Mi o co chodzi? O to abyś w końcu dorosłą, usamodzielniła się, znalazła sobie faceta i dobra pracę a nie ciągle na nas pasożytowała..
- Co przez to rozumiesz? - zapytała się drżącym tonem.
- To że zmarnowałaś swoje szanse! Byłaś taka zdolna, taka ambitna.. A skończyłaś bandą bachorów..
- Dobranoc mamo - odpowiedziała załamanym głosem odwracając się na pięcie i idąc przed siebie. Po policzkach powoli ale regularnie spływały jej łzy. Tą noc spędziła w pensjonacie na obrzeżach miasta. Wcześnie rano wstała, umyła się i poszła do pracy. Przy wejściu do placówki zobaczyła Roxanę, namiętnie się całującą z Natanielem. Para niezbyt dużo sobie robiła z tego że w pobliżu biegały dzieci. Przechodząc obok nich Natasza wymownie odchrząknęła. Roxana obdarzyła ją niemiłosiernym spojrzeniem. Nataniel tylko odwrócił wzrok, unikając spojrzenia koleżanki z pracy. Zaczęły się zajęcia. Natasza rozpoczęła prowadzić pierwsze ćwiczenia kiedy to nagle Rox zawołała dzieciaki krzycząc:
- Chodźcie! Mam ciasteczka!
Cała grupa dzieci z miejsca zignorowała to co prowadziła Natasza i automatycznie pobiegła do drugiej opiekunki.
Natasza wbijając sobie paznokcie w dłonie, tłumiła w sobie gniew. Poczekała aż dobiegnie końca jej oraz "koleżanki" praca. Od razu po jej zakończeniu podeszła do niej z prostym pytaniem
- Co ty kurwa sobie wyobrażasz?! - wybuchła z miejsca nie panując nad słowami - myślisz, że co? Że wolno Ci wszytko?!
- O co Ci chodzi?
- O co mi chodzi? Liżesz się przed dzieciakami z Natem, podważasz moje zdanie, przekładasz zajęcia bez mojej wiedzy..
- nie jesteś tu szefem, robię co chcę, dyrekcja mi pozwoliła.. - odparła z nutą zlekceważenia w głosie Rox
- Słuchaj dziewczynko, włożyłam w tą pracę wszystko co miałam, tyram w niej jak głupia i żadna przypałętana typiara nie będzie mi rujnowała tego co zbudowałam!
- Niczego tutaj moja droga nie zbudowałaś. To dyrekcja zbudowała i to ona pozyskuje pieniądze - ty tu tylko pracujesz..
- Co Ty wiesz o pracy? Jesteś tylko dziewczyną kogoś kto naprawdę pracuje i tylko dlatego cie tu trzymają, w innym przypadku, dawno by cie tu nie było!
- Oj, bo się popłaczę. Skończyłaś już czy nie? Nie mam czasu na twoje bzdety, tym bardziej, że od jutra ja jestem główną prowadzącą zajęć. - mówiła coraz bardziej cynicznym i bezczelnym tonem Roxana
- Co?! - zapytała z niedowierzaniem Natasza
- Dyrekcja Ci nie przekazała? A to szkoda, widać rzadko się z nią widujesz na prywatnych spotkaniach.. Szkoda mi cię, ale jak chcesz to możesz mi pomagać..
Nie dokończyła zdania ponieważ dostała siermiężne uderzenie z otwartej ręki w twarz. W tym momencie Nataniel nie wytrzymał i wydarł się n Nataszę trzymając przy tym płaczącą dziewczynę
- Za kogo ty się masz co?! Okazała się od ciebie lepsza to od razu musisz ją bić? Nie spodziewałem się tego po tobie..
- I ty przeciwko mnie? - zapytała ze łzami w oczach. Nie otrzymała odpowiedzi. Parząc chwilę na budynek szkoły przełknęła ślinę i wybiegła. Biegła długo przed siebie, ciągle płacząc i przeklinając cały świat. Zatrzymała się przed rzeką. Zrzuciła buty i w ubraniach wszedł do wody stopniowo się zanurzając. Woda była lodowata. Natasza, nie wiedziała co ze sobą zrobić. Była silną osobą ale szybkość wydarzeń oraz brak wsparcia całkowicie ja załamały. Chłód wody jej pomagał, nie myślała o wewnętrznym bólu. Zanurzona byłą już do ramion kiedy z brzegu usłyszała cienki głosik:
- Co pani robi?
Był to jej podopieczny Tomas. Chłopczyk miał około 6 lat. Wpatrzona w niego Natasza nie wiedziała co powiedzieć. Zamarła z dosyć głupim wyrazem twarzy zbierając w sobie słowa.
- Jaa? Jaa.. Szukałam czegoś..
- Cego pani sukała? - zapytał chłopczyk. Nie miał kilku zębów co powodowało, ze niewyraźnie mówił.
- A wpadło mi tu coś ważnego..
- A bedzie pani jutro cos fajnego profadzic? - zapytał
- Jutro poprowadzi wam zajęcia pani Roxana - odparła wbijając wzrok w tafle wody
- Ale ja duzo bardzej panią lubię. Pani jest dla nas dobra, pomaga nam pani od dawna i w ogóle
- Nie martw się o mnie Tomasie, tamta pani też ci się spodoba.
- Szkoda, ze pani nie bedze. Byla pani moją ulubioną pania. Zawse lubiłem pani zajęcia. Dobze nie przeszkadzam już pani. Dobranoc pse pani!
- Dobranoc Tomasie, dobranoc.. - Odpowiedziała Natasza. Spojrzała na swoje dłonie. Ślady po wbitych paznokciach mocno się odznaczyły. Ostała jeszcze chwilkę w wodzie a następie szybko z niej wyszła. Popędziła do domu, mijając na korytarzu swojego domu rodziców, umyła się i bez słowa poszła spać. Przez całą drogę do domu miała w głowie jedna myśl. Myśl mówiącą o tym, że nie dla ludzi słabych i zgorzkniałych robi to co robi tylko dla potrzebujących. Następnego dnia wstała jeszcze wcześniej niż zawsze do pracy z motywacją do działania.
Czasem wystarczy kilka przypadkowych słów od jeszcze bardziej przypadkowych osób.