Idę poszukać przełącznika żeby no ten, zgasić światło.
Pstryk, pstryk - o, spaliła się żarówka.
Ile to ona miała wat? Oj wad to ja mam bez liku - pomyślałem.
"Zaufanie i wiara w drugiego człowieka" napisano na niej.
I patrzę w żarówkę pod słońce, czy to aby na pewno ona się skończyła, czy może to oprawka w którą wkręcona była gdzieś styk przepaliła i dlatego nie świeci.
I...nie wiem.
Żarówkę kładę na stole. Może jeszcze kiedyś zaświeci?
Zaufanie razem z nią poczeka.
Na elektryka.