photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 20 SIERPNIA 2017

2017

Kolejny rok, dalej nie zniszczyłem do końca depresji. Idzie mi coraz lepiej chowanie jej pod dywan i mogę to robić na coraz dłużej, ale...

Fakt, że tu piszę kolejny rok chyba mówi sam za siebie.

 

Ciekawe czy ktokolwiek to jeszcze czyta. No, przyznajcie się debile, napiszcie mi o tym na Facebooku. Przynajmniej to mnie częściowo pocieszy.

Stałem się tak smutnym człowiekiem przez depresję i okres dojrzewania, że... smutek stał się częścią mnie. Nigdy nie będę tak ciągle szczęśliwy, bo już na zawsze będę kurewskim melancholikiem. Spora część mojego ostatniego "szczęścia" wynika jedynie z dyscypliny umysłu która próbuje robić wbrew naturze. No i wychodzi, na tydzień, dwa, miesiąc, ostatnio były to jakieś trzy całkiem szczęśliwe miesiące. Ale ja już nie mam sił po prostu pajacować i muszę wrócić do siebie. Z tym że wszystkie moje znajomości już mają dosyć tego, że mam już 20 lat na karku i dalej nie potrafię tego "wyleczyć".

Prawie wszystkie znajomości.

Co ja zrobię jak ona to zaakceptuje?

 

Tego nie da się wyleczyć. To jest część mnie. Przez to krzywdziłem i będę krzywdził dalej ludzi, zalewam ich swoim gównem i trudno mi przychodzą do głowy jakieś szczęśliwe wspomnienia poza paroma momentami w całym morzu jebania mnie przez życie.

 

Ooo, trzeba mu pomóc, jest smutny... Po pierwsze nikt mi jakoś nigdy nie pomógł, mimo że wielu miałem przyjaciół. Zawsze to kończyło się tylko odwróceniem uwagi od istnienia tego stanu w mojej głowie.


A po drugie...

 

Co jeżeli bez depresji ja stanę się tym, czego nienawidzę najbardziej - normalną osobą?

Ja nie mogę tego wyleczyć. Ja muszę z tym żyć. Muszę znaleźć sobie nowe zainteresowania, hobby, rozwinąć je i coś osiągnąć. I żyć z tym, że jest mi ciągle smutno.

Nadal Wam jest mnie szkoda?

 

Trzeba było ruszyć pizdę jak było mi smutno, a miałem jeszcze bardziej plastyczny umysł. Teraz to się utrwaliło, a jakoś Wasze pierdolenie "idź znajdź kolegów/dziewczynę" nigdy nie pomogło, bo nie miało prawa.

Teraz sobie możecie mnie przytulić, ale nie ma sensu zapobiegać chorobie, która już jest we mnie.