Jak już wspominałam... to był ciężki tydzień,
ale wreszcie udało mi się go porządnie odbić.
Wczorajsze basiowe 'grzybobranie' był najlepszym co mogło mi się przytrafić
w ostatnim czasie.
No tak- Była długowyczekiwana impreza,
legalne zakupy, czyli "NO CHOLERA !!! Czemu nikt mnie nie pyta o dwód !?"
i mój pierwszy wjazd do p4 - jeszcze bardziej spontaniczny niż wszystko inne.
Swoją drogą musiałam być mega zdesperowana skoro na wieśniaka
weszłam na parkiet pełen odwalonych laseczek.
Ale jak już mówiłam.. to był ciężki tydzień,
a w takie soboty jak ta wczorajsza zapomina się o wszystkim,
kupuje się drinka i ciągnie za ręce dwóch facetów,
których kocha się pomimo wszystko,
a potem wraca się późno do domu i zasypia wśród wirujących ścian.
Na zdjęciu wbrew pozorom nie kakao, a malibu, sączone wczoraj przez Gapcia
-dziewczynę, która jak wiele osób ostatnio skutecznie
utrudnia mi wybór studiów i ułatwiła spełnienie największego marzenia ostatnich dni:
"Masz być na przystanku za pięć minut ! Jedziemy do Basi i mam zamiar się schlać !"
A to taki hit, który nieodłącznie towarzyszy mi, Maćkowi i wszystkim,
którzy mają swoje 'najgorsze dni' przynajmniej raz w tygodniu:)
Just when it cant get worse, Ive had a shit day
Have you had a shit day? , weve had a shit day