byłam dzisiaj u Danóśka na matysówce.
kolejny raz źle obliczyłam czas do autobusu więc poszłam z buta, a że chodzę bardzo szybko w efekcie czego byłam na miejscu jakąś godzinę przed.
moje sny mnie przerażają.
znowu wisłok, na terenie zwięczycy, zerwany most. siedziałam na przęśle przyległym do brzegu i długim trzcinowym badylem mąciłam lustro wody. nagle nie wiadomo skąd przypłynęła papierowa żaglóweczka. złapałam ją kijkiem i przyciągnęłam do siebie, ocierając wierzchem dłoni.w środku zauważyłam jakieś litery, więc rozłożyłam kartkę.
w środku był list. adresowany do mnie. treść właściwa zaczynała się cytatem z piosenki, której dokładnie , nie pamiętam.
potem kilkanaście zdań, ale nie bd rozwijać tematu, podpis nie pełny, tylko same inicjały. i chociaż to pismo (w normalnym życiu) widziałam zaledwie raz, jestem pewna, co do nadawcy.
potem była jeszcze kontynuacja, bo zlazłam z pylonu i wzięłam pewne sprawy w swoje ręce, ale nie bd tego opowiadać, bo byt wiele osób może zrozumieć zbyt wiele rzeczy...