Świnoujście, A.D. 2006.
Historia moja i Lumiksa.
z okazji setnego zdjęcia, dodaję pracę z cyklu tych całkowicie zapomnianych. pierwszych zabaw z Lumiksem, kiedy to jako jedenastoletnia gówniara nie miałam pojęcia o tym, jak wspaniała może być fotografia. A Lumi był wtedy zupełnie młody, miał może niecałe półtora roku. teraz wiem, że zmarnowałam ten czas, kiedy całymi dniami leżał na dnie szafy i nie był używany. obudziłam go dopiero niecałe 2 lata temu, kiedy zaczęłam bawić się w fotografię tylko dlatego, że znajomi zaczęli. a później jakoś tak wygodnie zaczął mi leżeć w dłoni, a zazwyczaj drżące ręce, trzymając go zaczęły się uspokajać. i nie wiem kiedy zrozumiałam, że jesteśmy nierozerwalni. że L. to nie jest zwykły sprzęt. on ma duszę, otrzymaną ode mnie, poprzez oderwanie kawałka mojej. dopóki działa, a póki co ma się dobrze, nie zamienię go na żadną lustrzankę.