Coś bardzo wielkiego się we mnie zmienia. I nie jestem pewna, czy chcę tych zmian, bo to odrobinę - no może przesadzam - burzy mój cały - tu nie przesadzam - stabilny świat. Za dużo jest "ale" za mało zrozumienia. Trochę za bardzo zanurzam się w absurd.
Okazuje się, że jeśli mam coś osiągnąć nie mogę liczyć na niczyją pomoc. A wiem, że sama nie dam rady.
I nie ma tu żadnej wzniosłej muzyki, kieliszka wina, malowniczo przesuwających się pod powiekami kadrów. Nie mam ciężkiego życia, pękniętego serca, nie doświadczył mnie los, nie obwiniam nikogo. Nie chcę też być tak strasznie melodramatyczna.
Tak, to zdecydowanie coś dużego.
Na zdjęciu robionym prawdopodobnie przez Kapcińską, obok mnie i szyszki, zwłaszcza szyszki, siedzi Myśliwiec.