ubierając swoją ulubioną bluzkę, malując oczy jak codzień i niedokładnie spinając włosy mam zamiar wyjść. Jeszcze po drodze dopinam ostatni guzik. Tak rozkojarzona pędzę na autobus by nie spóźnić się na niego ani jedeną, rozciągniętą w czasoprzestrzeni chwilą. Znów wchodzę do budynku, który każdego dnia przepełnia mnie uczuciem niepewności i odrobiny obłąkania. Siedzę kolejny raz w ławce i słucham jak każde jedno słowo wypowiadane przez nauczycielkę przelatuje przez 4 m sali, aż na drugi koniec obijając się o szybę i powracając już bez żadnego echa.
Prowadzę swój życiowy wózek czekając aż w końcu coś się zmieni.
Czekam.
czekam.
W tym czasie jestem w stanie dostrzec ciebie, bo przechodzisz gdzieś obok, obojętnie spoglądając na zegarek. Czasem mnie widzisz. Wtedy twoja mina wskazuje na to, że wiesz o mnie więcej niż ja sama :O Jednak potem znów spoglądasz na zegarek i gdzieś na drugim końcu ulicy zadajesz sam sobie pytanie: Czy to ona?
Wiem, uciekamy, ale nie bez celu.