Taaa... O ile jutro pójdzie dobrze to już niedługo czeka mnie niebagatelna katorga w tym oto pojeździe...
Ej, ej... wiecie, że jak był koncert to tak mnie natchnęło, że cały wieczór/noc słuchałam RedHotów (a konkretnie jednego utworu w kółko?)
I przygotujcie się... Tak, tak, to będzie dla was ciężkie przeżycie, bo oto do niedzieli to się raczej nie usłyszymy/ nie zobaczymy/ nie skomentuję wam pb/ nie kupię sobie stroju kąpielowego xD/ powstrzymam się od wrodzonej abstynencji (tak, tak:P)/ będę jadła, piła/ będę propagowała bounce & lans/ będę rozpamiętywała jutrzejszą porażkę... (mam nadzieję, że tylko jedną... bo tylko z jedną zdążyłam się pogodzić)... Jednym słowem wielka zabawa...:D Ale to was wcale nie zwalnia z podtrzymywaniu mnie na duchu w poniedziałek... Ale jeszcze dam znać jutro (chyba, że zaszyję się w mysiej dziurze i z nikim nie będę rozmawiać (albo z Nikim jak to Zuza kiedyś rzekła))...
Oj, oj - jutro ciężki dzień...
Mona, kochanie - co do A.Kysz. [i już skończę temat, ale wiesz, że muszę mieć zawsze ostatnie słowo;]] - nie byłaś taka jak inne i nawet tak nie myśl ja i tak wiem najlepiej, bo jestem bezstronnym [no prawie bestronnym] obserwatorem...