Zdałam fizykę, i naprawdę czuję, jakbym była o cztery stówy do przodu, czego nie omieszkałam uczcić z Wojtkiem dobrym piwem, a że radość moja jest wielka, nie tak wielka jednak, jak zmęczenie - będziemy czcić to z zapałem dnia kolejnego, albo jeszcze któregoś tam następnego, bo w końcu mamy czas. Wszędzie pojedziemy, wszystko zobaczymy, wypijemy wino, zrobimy to i tamto, bo życie moje trwa dalej, co nie miałoby miejsca, gdybym fizyki nie zdała. Znaczy, życie może by i było, ale zdecydowanie uboższe, w sensie dosłownym, rzecz jasna.
Jutro jeszcze tylko bieganie po wpisy i praca, oczywiście, bo to już w końcu finisz. A tak przede wszystkim, to chce mi się spać, nie chce mi się natomiast zbyt wiele pisać, a zmęczenie moje przerosło już radość, więc witaj, rutyno dnia codziennego. Dla rozruszania pójdę coś zjeść.
-----
Tak, to maska gazowa, a to w środku niej, to ja.
A Niemcy uciekają w panice.