Nie będę dziś ćwiczyła, nie mam ani ochoty, ani nastroju.
Jeszcze nigdy nie miałam tak podłego humoru.
Nie mam żadnych celów, zainteresowań, marzeń. W gruncie rzeczy nie mam po co żyć. Chcę umrzeć z głodu.
Starving, fuckin' perfect doll.
Mój ojciec mnie nienawidzi. Zawsze to wiedziałam, ale teraz przechodzi sam siebie. Nie jestem jego ukochaną córką - prymuską, matematyczką, nie mam ciekaych zainteresowań i wegetuję w domu. Nawet to szkoły nie chodzę. Mówi, że zmarnowałam 5 lat życia - i że nigdy tego mi nie zapomni. Co z tego, że psychicznie nie wyrabiałam i musiałam się leczyć, on uważa, że to moja wina. Bo jestem głupia. Do niczego się nie nadaję. Nic nie umiem. On już nawet patrzeć na mnie nie może. Ja na siebie również. Jestem popierdolona, dziwna, naprawdę nie mam po co żyć. Nie robię nic, całe dnie śpię. Już nawet przyjaciół nie mam. Niczego nie mam. Albo tv, albo spanie. I to moje życie. Mam tego dość. Zero ambicji. Zero czegokolwiek.
Nie musicie tego czytać, ja po prostu musiałam to gdzieś zapisać, bo inaczej poszłabym sie nachlać, napalić i pochlastać.
Amen.
Kurwa no, siedzę sama w domu jak ten debil, wiem, że to moja wina, że nie mam przyjaciół, bo to ja sie odsunęłam. Z ludźmi nie, sama nie. Kurwa, nie wiem czego chcę. CHCĘ ZMIANY, CHCĘ ŻYCIA, CHCĘ BYĆ W CZYMŚ DOBRA.