"SOMEBODY SAID TIME IS ON MY SIDE
Sore wa chigautte meisou EVERYDAY
Ki ga tsukeba dareka ni ayatsurare
Ore MARIONETTE Kimi MARIONETTE"
Chyba każdy miał w dzieciństwie takie miejsce, do którego uwielbiał uciekać. Może to zabrzmieć śmiesznie, ale dla mnie takim miejscem był zawsze balkon, obowiązkowo po godzinie 22. Słuchawki na uszach (ZAWSZE słuchałam openingów), duży kubek gorącej herbaty i wygodna poduszka na ziemi. Kochałam tam siedzieć godzinami, dopóki mama nie stwierdziła, że już jest za późno i mam iść spać. Co robiłam tam tak długo? Z perspektywy czasu, nazwałabym to 'rozwijaniem wyobraźni'. Musiałam mieć koło 13-14 lat, bo na pewno znałam już wtedy, o ironio, mangę Yamato Nadeshiko Shichi Henge. Dlaczego akurat o niej wspomniałam? Bo moim ulubionym elementem wieczoru było wyobrażanie sobie, że widzę Sunako na placu zabaw przed moim domem. Oczywiście postaci z anime było dużo więcej. Zawsze starałam sobie wyobrażać, że robią coś, co najbardziej pasuje do ich charakteru. Oprócz tego uczyłam się japońskich słówek, namiętnie próbując rozmawiać z Tsuki, czy Hoshi. Tak było codziennie przez całe wakacje. Rok później też poddawałam się tej rozrywce, ale w następnych latach nadszedł ten czas, gdy zamiast siedzieć na balkonie, siedziałam ze znajomymi, gdzieś daleko od domu. Gdy wracałam byłam tak zmęczona, że jedyne co robiłam, to włączałam na chwilę komputer, żeby pogadać z ludźmi lub pooglądać anime, a później szłam spać. Jednak zawsze na zimę, patrząc na szczelnie zamknięte drzwi balkonowe, obiecywałam sobie, że w wakacje wrócę.
Dlaczego nagle o tym wszystkim wspominam? Dzisiaj postanowiłam przywrócić swój ulubiony rytuał. Uzbrojona w duży kubek herbaty i słuchawki na uszach (openingi zastąpił KT) usiadłam sobie na balkonie. Z bólem uświadomilam sobie, że już nie widzę Sunako, Tsuki i Hoshi są zasłonięte przez grubą warstwę chmur, a moje myśli częściej odpływają w stronę planów na przyszłość, zamiast trzymać się wyobraźni. Nienawidzę dorastania. Jednak po jakimś czasie zaczęłam się skupiać na przeszłości, głównie tej związanej ze światem anime.
Prześledziłam dokładnie drogę jaką podążałam:
Później się wszystko unormowało, bez moich wyskoków w stronę pomagania internetowym serwisom a&m. Przeszłam etapy kochania i nienawidzenia wszystkich gatunków anime i mang, poznałam naprawdę wiele wspaniałych ludzi na przeróżnych forach i stronach, zrozumiałam, że serie, którą lubią wszyscy, wcale nie muszą być dobre, stoczyłam wiele wojen, ale w końcu stałam się tym kim chciałam być. Współczuję osobom, które ominęło to wszystko i zaczęli przygodę z anime od efektu końcowego. Dlatego kocham tak bardzo moich 'mentorów' (choć A. upiera się, że nazywanie go 'bogiem' bardziej do niego pasuje ;)), bo możemy razem powspominać jak to rozwijał się polski fandom. Ja co prawda dołączyłam, gdy już Polska była na przeciętnym poziomie, ale takie osoby jak A. czy Mei znają go od podszewek. Mimo to razem możemy porozmawiać o tym jak zaczynaliśmy i jak bardzo podobne mieliśmy odczucia. Wszystko musieliśmy zaczynać sami, od podstaw, bo nie mieliśmy nikogo, kto podawałby nam kolejne porcje anime na tacy. Wtedy nie było tak łatwo ściągnąć anime przez internet. Naprawdę. ;) A ja, nie umiejąc nikogo ze znajomych zaciągnąć w świat anime, zaczęłam trzymać się internetowych znajomości, oddzielając te dwa światy i nie wspominając im o sobie nawzajem. Uważam, że to była naprawdę dobra decyzja. Z przyjaciółmi z 'podwórka' łączyły mnie wydarzenia, gry i różne dziwne zabawy, a z przyjaciółmi z interntu łączyły mnie zainteresowania i wspólne obsesje. Powoli przywracam tamten tryb życia i jestem tym zachwycona.
Japonia mnie ukształtowała. Dzięki niej nie stałam się, jak to moja mama do tej pory określa, "gównarzerią". Co przez to rozumiemy, to już nasza sprawa. Spędziłam kilka lat, zastanawiając się jakim typem postaci (tak, wiem jak to głupio brzmi), chciałabym być i starałam się nim zostać. Ostatnio zauważyłam, jak bardzo dążę do usamodzielnienia się, co kiedyś było dla mnie nie do pomyślenia. Ale tak, chcę już zamieszkać 'na swoim'. Na razie może to być niewielka kawalerka lub pokój w akademiku za pieniądze rodziny. Chcę po prostu oddzielić się od dzieciństwa i spróbować funkcjonować samodzielnie. Póki nie zarabiam, nie jest to możliwe, ale wierzę, że w czasie studiów lub po uda mi się.
Nazwałabym to kolejnym sezonem. W pierwszym główną bohaterką była naiwna, głupiutka istotka, próbująca żyć w świecie marzeń, a w drugim sezonie ona dorasta i zaczyna rozumieć co tak naprawdę jest ważne, zarazem nie zapominając o pierwotnych wartościach.
Tak, o tym myślałam przez 1,5h, siedząc na balkonie. Jutro tam obowiązkowo wrócę.
"KTOŚ POWIEDZIAŁ, ŻE CZAS STOI PO MOJEJ STRONIE
Nie jest jednak dobrze zapominać o CODZIENNOŚCI
Kiedy zauważysz, że ktoś tobą manipuluje
Jestem MARIONETKĄ, Jesteś MARIONETKĄ"
Użytkownik shalotte
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.