photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 4 STYCZNIA 2011

Ezra's Voyage: Deception (P4)

http://www.youtube.com/watch?v=x97f-_y93a0feature=related



     Wirujący świat, spojrzeniem w grę, światełka migoczące niczym gwiazdy na widnokręgu, stałością olśniewają mnie, światem zaklętym w lustrze... Gęsty, wilgotny dym, spowijający stoliki Priscellys, rozmowy, śmiechy, gwar, ja z Tobą, lecz jakby sam. Siedzę przy barze, niewysoki, lecz dobrze zbudowany jegomość - określenie w odniesieniu do mojej faktycznej pozycji społecznej ironiczne, bo jestem każdym i nikim. Ubrany w lejbowaty rudawy trykot, kaszkietem okrytą głową, dłońmi zoranymi bliznami, oblepionymi skrzepłą krwią. Wychylam ostatnią szklaneczkę Whiskey trzymaną przezemnie w reku . Nie ma Cię przy mnie, lecz to nie szkodzi, gdyż widzę marny substytut Ciebie, rozmawiamy, spokojnie, metodycznie, ona pali. Nie przeszkadza mi to, dodaje tym sobie klasy ktrej jej brak. To nie jesteś Ty, zbyt prostacka, zbyt chamska, brak wyrafinowania i ogłady, lecz to musi wystarczyć bym mógł ,bym był w stanie po raz kolejny... ktoś, podszedł, szarpnął kobietę za rękę. To nie jest towarzystwo dla Ciebie Sussy, zostaw go, idziemy tyle doleciało do mych uszu. "Nie, nie zostaw, teraz jestem z nim, jestem jego"- odpowiedziała. Jeśli ktoś by mnie pytał, a powinien, bo dotyczyło mnie to w jakiś sposb, to mam to zupełnie gdzieś, czy ona zostanie czy pójdzie tam gdzie diabeł mówi wszystkim dobrej nocy. Dostałem to czego chciałem, chwilowe zaspokojenie, teraz pozostaje mi tylko... wychylił ostatni łyk, wstał i udał się powoli, bez płacenia do wyjścia. Sala była mu zupełnie obojętną, każdy żarł, opychał się, pił na umór, sądząc, że to wszystko jest normalne, zwyczajne. Ale ten walczy...

Wychodząc, ktoś trącił mnie ramieniem, w dłoni znalazła się karteczka poskładana na kilka części, usłyszałem powodzenia, zrób to a wrócisz- wiele razy, czułem, czułem że coś jest nie tak, skąd to się bierze...Ale, jednak zawsze prę do przodu, idę. Stojąc przed Priscelly, począłem zwolna rozwijać karteczkę, a na niej zarysowywały się malutkie literki, nabazgrane niczym rączką dziecka - Portsmouth. 3rd Ave/6. Ezra. Zapobiegnij. Leya. Co to może znaczyć?!. Adres znajomy, to w tym miesicie, ale kto to do cholery ten Ezra, dlaczego Leya?.

Zatrwożony, tempo stojąc przed barem, stwierdził, że musi ruszać, bo może nie mieć zbyt wiele czasu a mroźny, szorstki wiatr owiewał jego zmarznięte usta. Przemykając się opłotkami, widział wiele, rzeczy, o których wielu naturalistów tylko śniło... trzebaby szukać słów mocniejszych niźli ból, cierpienie czy groza, by określić stan ludzi, umierających w tych zaułkach. Wielkie śnieżne zaspy, blokowały całe ulice, lecz... To było dla niego normalne, widywał to wielokrotnie... normalne jak zobojętnienie... może ludzi odczłowieczyć.

      3rd Ave jestem na miejscu, ale?! Ehh, dobra, jeśli tak jak zwykle, to idę na dach- stwierdził patrząc na szerokie ulice krzyżujące się w tej części miasta. Spojrzawszy na balkonik przeciwpożarowy, jednej z kamienic, znajdującej się naprzeciwko numeru 6th, nabrał szybkości, podskoczył, boleśnie raniąc kość promieniową ręk i  - kurwa maaać- krzyknął, tłumiąc to jak tylko mógł- jakby ta skur... drabinka nie mogła być opuszczona. Zaciskając silno powieki, czując ogromny ból, podciągnął się powoli, z trudnościami wyżej, aż jedna z nóg, poczęła się zginać i wydźwigać na kratownice podestu. Kiedy już wypełzł na balkonik, jak najciszej- by nikogo nie obudzić wewnątrz budynku- kucając wbiegał na betonowy dach. Czekał, marzł, lecz mimo to czekał, choć nie miał pojęcia na co. Przypominał sobie, że robi to już nie pierwszy raz, to już się zdarzało, ale Leya, czego Ona może ode mnie chcieć Czego Ty ode mnie chcesz?! Nie dość Ci, że - myślał, że smutkiem- Twoja obłuda nie zna granic, po tym co mi wyrządziłaś, pragniesz bym robił to co robię, tylko dla Ciebie. A Ezra -myślał- kim Ty z kolei do cholery jesteś, cos mi świta, gdzieś to już widziałem, lecz niepodobna powiedzieć gdzie. Z racji nocnego zaciemnienia, jak wiadomo przez mało kogo przestrzeganego, było względnie cicho od wizyty w barze upłynęło już około 2 godzin. Każdy był w domu, bojąc się wojska, przy zasuniętych storach i żaluzjach oddawał się swojemu zwyczajnemu nocnemu życiu. Od czasu do czasu przemykały tylko furgony armii, tymczasem z oddali zaczęły go dobiegać głosy, ciche, spokojne to podniesione, przepełnione agresją:

-Ezra, hey Ezra choć no tutaj- krzyknął jakiś wyglądający na włczęgę człowiek - choć...sprawę...
- Todd spieszy się mi[...] jutro.
- Żadne jutro Reich, jesteś mi winien przysługę, pamiętasz?
- Tak pamiętam, ale nie teraz proszę Cię - odparł i obrciwszy się na piecie chciał postawić pierwszy krok kiedy na jego ramieniu wylądowała potężna ręka tego drugiego, zdawał się być przy tym agresywny, w okularze dragunova widać było, że twarz była ogarnięta furią.
- Powiedziałem, że to nie[...] zbywasz mnie już trzeci raz - krzyknął wyraźnie zirytowany - w ramach spłaty długu chce[...] ktry kupiłeś Klaudii na waszą rocznicę...- szyderczo zakomunikował okropny ment.
- Co, co powiedziałeś? Jaki prezent?
- Nie udawaj, Drake powiedział mi, iż byłeś w antykwariacie i kupiłeś ten kamień, daj mi go a będziemy kwita- emocje drżały już mocno w jego głosie.
- Powiedziałem, że nie wiem[...] człowieku, kiedy tylko będzie ku temu okazja spłacę Twój dług.
- Nie igraj ze mną Reich. Dawaj ten, to, coś albo porozmawiamy inaczej!
- Jesteś mocny w gębie Grey, nic poza tym - powiedział, odwracając się na pięcie, wyraźnie przestraszony, tym co właśnie zrobił... Facet chciał cos powiedzieć ale tylko para buchnęła z jego ust, jakby obrazując jego niedowierzanie w to co właśnie usłyszał i zobaczył.

      Po co ja tutaj jestem potrzebny- pomyślałem, spuszczając wzrok z okularu broni, ściągając ją z kamiennego murku i osuwając się by oparty o niego usiąść. Minęło tak kilka chwil, kiedy nagle usłyszałem szczęk zamka broni. Jak rażony piorunem, dźwignąłem się szybko, mierząc automatycznie w miejsce gdzie przed chwilą stał ten łajdak. Wizjer, ukazał mi go ruszającego z pistoletem, prosto na Ezrę, który nie zdawał sobie sprawy ze śmiertelnego niebezpieczeństwa w ktrym się znalazł. Moje wyrafinowanie w posługiwaniu się bronią, podpowiedziało mi, że lepiej będzie jeśli założę tłumik, dlatego szybko wyjąłem go spod pazuchy, zakręciłem na lufie i obserwowałem. Sekundy mijały a ten skradając się, by na pewno nie chybić, w końcu począł mierzyć prosto w szyję tego Ezry. Pociągnąłem za spust, ten jak ukłuty przez szerszenia najpierw osunął się na kolana, później wylądował w zaspie, zdobiąc ją wzorkiem z krwi i kawałkw mózgu. Ze smutkiem, po raz kolejny osunąłem się jak uprzednio.. Cień uśmiechu przebiegł mi przez twarz, powiedziałem to co zawsze- jesteś z siebie zadowolona? Z tego kogo stworzyłaś? Już 7 lat, jak stworzyłaś to wspomnienie, czas odejść? Siedem lat odeszło, siedem lat prób.

      Cisza, ogromna cisza, po czym nagle schodząc z budynku, zauważył mnie patrol, który zdążył już znaleźć ciało, tak wyrżniające się na białym płaszczu śniegu. Usłyszałem gwizdek. Szybka decyzja- zrobimy tak jak zwykle stwierdziłem z uśmiechem. Dwch żołnierzy, podbiegło do mnie z bronią wycelowana wprost we mnie. Krzyczeli coś, w języku ktorego nie rozumiem, sztabowa paplanina. Delikatnie przechylając głowę to w lewo to w prawo, rozciągałem stawy, wyjąłem z kieszeni woreczek z dwoma gęstymi piankami, poczynając wciskać je szczelnie do uszu. Po chwili z rękoma założonymi na karku, myślałem o Tobie, dlaczego musiałem... jeden z żołnierzy potrącił mnie kolba od karabinu, a ja nic sobie z tego nie robiąc, szybko jak błyskawica sięgnąłem do kabury, gdzie zaczepiony był granacik hukowy. Delikatnie opuściłem go koło mojej stopy, po chwili odskakując na bok, żołnierze nie zdążyli oddać nawet jednego strzału, tak mocno oberwali dźwiękiem. Ja sprintem, zwiałem stamtąd, tyle mnie widziano. Biel

Informacje o shadowofmind


Inni zdjęcia: Naszyjniki srebrne koniczynki otienPuszczyk jerklufotoNa tle fontanny patkigdJa patkigdMeluzyns art kronikakrukaZamek patkigdZ synem nacka89cwa28 / 05 / 25 xheroineemogirlxSynek nacka89cwaNa śniadanie mleczko akurat :) halinam