Herbata stygnie, zapada zmrok, ale to już kiedyś ktoś napisał.
Za to ciastek ubywa, maślanych ciastek, kalorycznych ciastek, uzależniających ciastek, które swą ciastkowością ciastkują na przeciastkowanie (za dużo Gombrowicza). Kolejny odcinek House'a obejrzany, kilka stron vademecum opanowanych i odkryta nowa, ciekawa piosenka. Żarówka w biurkowej lampce rzuca na klawiaturę coraz słabszy strumień światła, skończyły mi się plamy na koszuli, na podłodze stos zeszytów, a każdy dziewiczą, nietkniętą wyspą.
Coraz mniej przyjaciół, a ci, którzy zostali - jakby coraz cenniejsi. Niedługo wystawię sobie rachunek i zrobię podsumowanie, ale to po maturze.
Skwitować to można krótko - pantha rei. A melodie jakoś dziwnie się dzisiaj dobrały. Bo życie moje stało się dziwnie powykręcane.
PS. Radosna twórczość na łacinie:
pod chmurami burzowymi
nad błotnistym skrawkiem ziemi
jeden, drugi problem wymiń
niech twój grymas w śmiech się zmieni
na łacinie, wśród poetów
i końcówek deklinacji
wśród Cezara, Rzymian, Greków
zrozum - smutek nie ma racji
i być może dziś masz dosyć
spojrzeń, gestów, słów niemiłych
możesz deszczem twarz swą zrosić
nabrać tęczą wiadra siły
nie ilością, lecz jakością
przyjaźń wszak należy mierzyć
i nie przejmuj się miłością
bez miłości można przeżyć
Ha. Bezczynność stworzyć może różne głupie rzeczy. [Powinnam zająć się pisaniem głupich wierszyków dla dzieci.]