bo nadal jest piątek, i choć nie ma gwiazd, to gdzieś tam (za tymi pieknymi chmurami. są faktycznie piękne) widać oriona, wschodzi jowisz, nadal można dostrzeć tą gromadę (tak, plejady. wiem. nie chcę?). dramamine jest na wyciągnięcie ręki (jak całe this is a long drive. i naprawdę, i have nothing to think about); latarnie odzyskały swój blask; won't you walk with me?; cały czas odwiedzam encyklopedię tranzytujących egozplanet zamiast fejsa; spędzam grube godziny stukając w klawiaturę; na podłodze, w łóżku, w szkole; nie w tym miejscu gdzie powinnam być; ale to nie ma znaczenia, nie wiem czy kiedykolwiek miało; karma's a bitch, ale jest w porządku, i'm ok i don't mind, jest bukowski i świetne wiadomości dla ludzi uwielbiających te złe - i like the autumn but this place is getting old
żywię się cały czas tym samym zestawem w mcdonaldzie, obietnicami, tą samą muzyką, tym wspomnieniem wiatru we włosach i słońca na dłoniach - if you want to go i'll take you back one day; i tylko obiecuję, już tylko chwila, we were inside the train car when i started to cry. you were crying too, smiling and crying in a way that made me ever more hysterical. you said i could have anything i wanted, but i just couldn't sat it out loud. I'M SORRY IT'S SUCH A LOUSY STORY.
jest tak zimno i tak duszno jednocześnie, nie jestem pewna jak to jest możliwe, nie pamiętam kiedy przeczytałam ostatnio jakąś książkę, kiedy widziałam cokolwiek, wiedziałam cokolwiek, czułam się na siłach robić cokolwiek; no one's first and you're next (LUCKY LUCKY LUCKY LUCKY ME AGAIN); i am the needle in your vein i am the high you can't sustain i am the pusher i'm a whore i am the need in you for more. i am an exit.
najzabawniejsza rzecz: od sześciu godzin mogłabym spać